Bohaterowie

sobota, 28 maja 2016

Rozdział 22

Na początku mamy do Was pewną informację, a raczej prośbę.
Strasznie chciałybyśmy, żebyście komentowali nasze wypociny. Może to być zwykła kropka. Chcemy tylko wiedzieć i widzieć czy chociaż trochę podoba Wam się nasze fanfiction. 
Zapraszamy na rozdział :')

Pov Lilly

-No więc tak..- zaczęłam. Pewnie chcecie wiedzieć dlaczego to zrobiłam? Powiem tyle, że sama bym chciała wiedzieć.
-Noo?- nie dawała za wygraną Hope.
-Znasz mnie, wszystko było super, ale ja musiałam coś spieprzyć.
-Do rzeczy Lilly, do rzeczy-spoważniała Black.
-Jak już mówiłam wszystko super. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Zjedliśmy już coś, jednak Luke zamówił jeszcze deser. W czasie oczekiwania na słodkości śmialiśmy się z jakieś Twojej kłótni z Harrym.
-O zgrozo..-zaklnęła przyjaciółka.
-Zaczęłam się bawić solniczką, czy co to tam było. I nagle złapał mnie za rękę. Nie wiem dlaczego, ale ta cała sytuacja jest beznadziejna..
-Dobra, ale co było dalej?- zapytała.
I co ja jej powiem? Że zwiałam, bo w filmach zwykle po tym się całują? Jestem żałosna. Z resztą to chyba rodzinne..
-Wtedy właśnie go przeprosiłam, wstałam, wzięłam swoje rzeczy, napisałam do Ciebie sms'a i zwiałam przez okno. Nie pytaj mnie dlaczego, po prostu ja.. ja nie umiem tego zrozumieć. Nie dawno go nienawidziłam, a teraz co?
-Lilly do cholery! Jesteś tylko człowiekiem, zrozum, że możesz popełniać błędy i się zmieniać, to nic złego, że on Ci się podoba z resztą...
-Wcale tak nie powiedziałam!- prawie krzyknęłam.
-A jednak byłaś z nim na kolacji- Hope odbiła piłeczkę.
-Ale uciekłam przez okno w kiblu!
W tym momencie obydwie wybuchłyśmy śmiechem.
-Niezłe co?- zapytałam. -Moje życie nadaję się do jakieś marnej komedii.
-Nie mów tak, ale zobaczysz film nakręcimy.- zaśmiała się. -Co teraz zrobisz?- zapytała mnie Hope.
-Ale z czym? Filmem?- chciałam tego uniknąć.
-Wiesz o czym, a raczej o kim. Pewnie teraz płacze biedaczek.- śmiała się.
-Nie wiem Hope, załatwię to wieczorem, za to wiem co zrobię z moim bratem.- wkurzyłam się na niego, zawiódł mnie.
-Przestań, wie co robi.- rzuciła obojętnie.
-Nie, nie wie, uwierz. Nie wiem co ta blond wywłoka z nim zrobiła, ale nie daruję jej tego.- powiedziałam. -Nie drugi raz- dodałam w myślach.

-Czyli podsumowując: byłaś z Lukiem na kolacji, wszystko super, romantico. Złapał Cię za rękę, a Ty się wystraszyłaś i zwiałaś do łazienki, z której wyszłaś oknem- nie mogła powstrzymać śmiechu.
-Tak Hope, dokładnie tak było-odpowiedziałam.
-Ale proszę powiedz mi jedno-powiedziała Hope.
-Co takiego?- zapytałam.
-Dlaczego okno? I dlaczego w łazience?- znowu się śmiała.
-Proste. Siedział przodem do drzwi, więc by mnie zauważył. Na początku nie miałam planu uciekać tylko wyjść na moment. Oblałam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro, w którym odbijało się uchylone okno. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł i skoczyłam. Dobrze, że ktoś pomyślał o oknach w toalecie-westchnęłam.
-Nie powiedziałabym, że wykręcisz mi coś takiego- powiedziała mi przyjaciółka. -Stawiałabym chyba siebie na Twoim miejscu.- dodała.
-Powiem Ci, że ja też. -zaśmiałam się.

I właśnie za tą ja kocham. Za to, że potrafi mnie wysłuchać i poprawić humor w minutę.. Przyjaźni się ze mną mimo tego, że robię dziwne i głupie rzeczy. Za to, że jesteśmy inne, a jednak takie same..

-Zostaniesz dzisiaj na noc?- zapytała, gdy skończyła przeżuwać ostatniego żelka. -Rodzice w delegacji, a Matt chyba u kolegi.- dodała.
-Jasne, tylko muszę na chwilę wrócić do domu.- oznajmiłam.
-To ja dzwonię po Zaca Efrona, a ty leć.- rzuciła gdy poszła po laptopa w celu poszukania filmu ze wspomnianym Zac'iem.

Tak na prawdę, wcale nie musiałam wracać. Musiałam za to opieprzyć Harrego. Co on sobie wyobrażał w ogóle? Że co najpierw mnie prosi o pomoc, chce przepraszać Hope, mówi jak to mu na niej nie zależy.. a co widzę? Tą lafiryndę w moim domu! Do tego nagą! No przesada.. "Poradzę sobie Lilly, nie pomagaj mi". No właśnie widzę braciszku.

Z impetem otworzyłam drzwi do domu i od razu rzuciły mi się w oczy buty tej.. tej, no sami wiecie czyje.
-Co ona tu jeszcze robi?!- wrzasnęłam.
Cisza.. No nie, jak ona dalej paraduje nago w moim domu, to przysięgam, że jej przyłożę.
-Harry!- krzyknęłam. No nie, koniec, czas z tym skończyć. Wbiegłam po schodach do jego pokoju. Niech ten dzień się już skończy..- pomyślałam. Otóż Harry, niejaki Loczek leżał na łóżku obmacywany przez tą blond paskudę. Jedyne, co mnie nie zwaliło z nóg to to, że on w ogóle nie reagował. Wiedziałam, że myśli o niej, myśli o Hope. Ale o nie, nie. Nie myślcie, że mu teraz pozwolę się do niej zbliżyć, co to, to nie!
-Wynoś się stąd!- krzyknęłam.
Blondi spojrzała na mnie jakbym była królową Anglii.
-Harry kochanie, powiedz swojej irytującej siostrze, że nam przeszkadza-powiedziała takim głosem, że myślałam, że puszczę pawia.
Cisza. Nic.
-No co się tak gapisz! Wynocha!-podeszłam bliżej.
-Jak tam przyjaciółeczka?-zapytała. Płacze bidulka?- uśmiechnęła się w drwiący sposób.
-Przeginasz..-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Tak? Naprawdę?- znowu to robiła. Trzymajcie mnie, bo ją zaraz uderzę.
-Jedyne nad czym może płakać, to Twój okropny głos i brak talentu..-wzruszyłam ramionami.
-Odezwała się specjalistka, od latania po boisku.-prychnęła. -A ona co? Zachowuje się jak rozwydrzona gówniara..z resztą taka właśnie jest.-Britney wstała.
-Przestań, boo..- krzyknęłam.
-Bo co? Uderzysz mnie piłeczką? Już się boję!- teatralnie otwarła łezkę. Miarka się przebrała, ostrzegałam.
-Piłką może nie, ale.. i w tym momencie niespodziewanie, albo może i tak moja ręka wylądowała na jej policzku. Czy żałuję? Oczywiście, że nie. Od dawna miałam na to ochotę.
-Harry..-załkała.
-Wynoś się i nie pokazuj nam się nigdy na oczy! Rozumiesz? Nigdy!- odezwał się w końcu Styles, a może wykrzyczał. Wstał i poszedł otworzyć drzwi.
-Jeszcze pożałujecie! Oboje- rzuciła na odchodne.

W pokoju zapanowała cisza.
-Co to miało być?- popchnęłam go. Cisza. Co się z nim dzieje? -Harry do cholery! Nie będziesz mówił? Dobra, bez łaski! I wiesz co? Zawiodłam się na Tobie, cholernie.. Po co było to wszystko? No po co? "Zależy mi na niej Lilly, nie pomagaj mi muszę załatwić to sam." No właśnie załatwiłeś. Na amen! Pokazałeś kto jest dla Ciebie ważny.. Gratuluję wyboru.
-Przestań-powiedział pod nosem.
-Co przestań?! To Ty przestań.. nie zbliżaj się teraz do niej. Zostaw ją. I tak Ci nie zależy.
-Nie mów tak, wiesz, że to nie prawda.
-Jeszcze nie dawno tak myślałam, ale teraz już nie wiem. Zastanów się nad sobą.. Ona nie zasługuje na takie traktowanie. Co ona Ci zrobiła? Albo co te beztalencie z Tobą robi? Nie poznaje Cię.
-Lilly, ja..
-Nie chcę tego słuchać. Idę na noc do Hope, zastanów się nad sobą. Chociaż rób co chcesz i tak już się do niej nie zbliżysz. -Nie pozwolę Ci jej znowu skrzywdzić-specjalnie podkreśliłam słowo znowu.

Ugh.. Co za dzień. Trzeba by go chociaż miło zakończyć. Zeszłam do kuchni, wzięłam pudełko lodów z zamrażarki i udałam się do przyjaciółki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz