Bohaterowie

środa, 21 grudnia 2016

Rozdział 37

Pov Hope

Po tej całej akcji z naszymi szkolnymi badboyami (od autorki: Idk jak to się odmienia XD), która nie powiem była całkiem zabawna, wróciłam do domu.
Aktualnie siedzę na swoim łóżku i czekam aż Lilly raczy się u mnie pojawić.
-No siema laska! - oho o wilku mowa
-No cześć. Myślałam, że się nie doczekam
-Oj tam. Idziemy na miasto czy może masz dzisiaj pracę?
-Możemy iść. Przez następne 2 tygodnie nie będę miała zajęć, bo remontują mi salę. W końcu będę miała te cholerne lustra - odpowiedziałam zbiegając ze schodów do wyjścia.
-Mamo wychodzę z Lilly! - krzyknęłam i zamknęłam drzwi nie dając jej odpowiedzieć.
-No to co? Starbucks?
*centrum handlowe - Starbucks*
-Ta kawa jest najlepszą kawą w rankingu kaw - powiedziała z zachwytem Lilly, a zaraz po tym upiła spory łyk swojego napoju.
-Masz racje - zaśmiałam się i powtórzyłam jej czynność.
-Ej Hope! Czy to nie jest Jack i Dylan?
-Kto to jest Jack i Dylan? - zapytałam zdezorientowana.
-Serio? - popatrzyła na mnie z niedowierzeniem na co ja wzruszyłam ramionami - W Jack'a rzuciłyśmy dzisiaj piłką, a Dylan to jego kumpel. - wyjaśniła
-Aaaaaa trzeba było tak od razu - zaśmiałam się
-Idą tutaj. Hope błagam cię trzymaj język za -
-No hej dziewczyny - przerwał jej Jack? Chyba to ten
-Cześć ? - odpowiedziałyśmy niepewnie. No bo halo. Dwóch najgroźniejszych kolesi w szkole do nas zagaduje. Pewnie mają w tym jakiś interes. Tylko jaki?
-Zastanawialiśmy się czy byście nie chciały gdzieś z nami wyjść? Na przykład na wyścigi samochodowe czy coś? - zapytał Dylan
-Wyścigi? - zapytałam ożywiona na co dostałam ostrzegawcze spojrzenie od Lilly. No co ja poradzę, że mnie to kręci.
-Widzę, że podoba ci się ten pomysł mała - Jack uśmiechnął się łobuzersko
-Mała to jest twoja pała skarbie - uśmiechnęłam się złośliwie i obserwowałam jak jego uśmieszek znika.
-Wracając do tematu. To co? Chcecie z nami iść - zapytał Dylan
-Jesteśmy zajęte - powiedziała Lilly i dała mi znak głową, żebyśmy już poszły.
-To nie musi być w ten weekend. Możemy pójść za tydzień - uśmiechnął się Dylan. Ale wiecie to nie był taki miły uśmiech. Tylko bardziej taki złośliwy?
Nie ogarniam tych gości.
-Jej chodziło o to, że jesteśmy zajęte przez kogoś innego i bardziej interesującego - powiedziałam i wstałam od stołu
-Myślałem, że kręcą cię tacy faceci jak my - powiedział Jack z łobuzerskim uśmieszkiem na tej jego przystojnej buźce. No bo trzeba przyznać, że jest przystojny. Brązowe włosy, czekoladowe oczy, zarysowana szczeka. Taaaa zdecydowanie jest przystojny.
- Z tymi "facetami" to bym polemizowała - powiedziałam i razem z Lilly wyszłyśmy z kawiarni.
-Jezus o co im chodzi ? - zapytała Lilly
-Nie wiem ale mi się to nie podoba - zmarszczyłam brwi
-Ta mi tez. Chłopkom też się to nie spodoba. Ej czekaj to nie oni? - wskazała na jakiś sklep sportowy
-Tam nikogo nie ma Lilly - dosłownie tam nikogo nie było.
-Myślałam, że ich widziałam. Musiało mi się przewidzieć.
*poniedziałek - szkoła*
Razem z Lilly i jej chłopakiem staliśmy przed szkołą i czekaliśmy na Harrego.
Rozmawialiśmy o jakiś duperelach, kiedy na parkingu zatrzymał się motor. I to nie byle jako tylko Yamaha YZF-R125 i to czarny.
Boże on jest piękny.
Moje zachwycenie zmieniło się w zdziwienie, kiedy osoba na motorze z niego zasiadła i zdjęła kask.
A tą osobą okazał się Harry.
Z miną "co tu się kurwa dzieje" ruszyłam w jego stronę. Kątem oka widziałam, że moi przyjaciele poszli w moje ślady.
-No Hey mała - Harry objął mnie ramionami wokół talii i mnie do siebie przyciągnął.
Mała ? Co do cholery?
-Harry? Wszystko w porządku? - odsunęłam się od niego na odległość ręki
-No jasne. Niby dlaczego miałoby nie być. Kupiłem motor bo sama mi kiedyś powiedziałaś, że na to lecą laski - wzruszył ramionami i oparł się o swoją maszynę.
-Co? - nie no moja szczęka już dawno dotykała podłogi
- No tak. Trzeba być zabezpieczonym kotku - uśmiechnął się łobuzersko
Czy on mnie nazwał kotku?
Jak Boga kocham za chwile zedrę mu ten uśmieszek z twarzy
-Zabezpieczonym? - zapytała Lilly z niedowierzeniem, która stała za mną razem z Lukiem
-Tak. No wiesz jakbyśmy zerwali to, żebym miał kogoś na "zastępstwo" - zrobił cudzysłów palcami
-Wiesz co Harry? Radzę ci szybciej szukać "zastępstwa", bo ja nie zamierzam umawiać się z dupkiem, którym jesteś - odwróciłam się i zaczęłam przepychać się przez tłum, który zgromadził się wokół nas.

Pov Luke

-Mówiłem ci stary, że to jest beznadziejny pomysł - poklepałem Harrego po ramieniu i ruszyłem w stronę szkoły. 

Rozdział 36

Pov Lilly
 
-Kto to był?!
 
Po jego słowach stałyśmy z Hope jak jelenie w świetle reflektorów. Zamiast coś zrobić patrzyłyśmy się na siebie, oczekując, że odpowiedź sama przyjdzie.
Gdy nagle usłyszałam głos przyjaciółki:
-Emm to były..
-To on!-powiedziałam i skinęłam głową w stronę chłopaka wychodzącego z szatni.
-Tak właśnie, to on w Ciebie rzucił.-powiedziała dumnie Hope i poszłyśmy do szatni.
-Uff co to było!-powiedziałam.
-Raczej kto to był.-odpowiedziała mi Hope.
 
Po krótkiej przerwie zeszłyśmy na dół i skierowałyśmy się w stronę Luke'a i Harry'ego.
-Jak tam?-zapytał blondyn.
-Ja i Twoja kuzynka prawie znokautowałyśmy szkolnego badboya.-zaśmiałam się. Gdybym ja tylko wiedziała...
-Tak, ale na szczęście zwaliłyśmy na niego.-skinęła głową w stronę tamtego chłopaka.
-Czekaj, powiedziałyście, że to był Dylan?-zapytał zaskoczony Harry.
-Nie wiemy jak ma na imię, ale tak chodziło nam o niego.-przytaknęłam.
-Z tego co się orientuję Dylan to najlepszy przyjaciel Jasona...Nie wiem czy Wam na pewno uwierzył.-powiedział z wahaniem Luke.
-Och dajcie spokój co może nam zrobić?-zapytała Hope. Przecież nas nie pobije.- dodała.
-Nie pozwoliłbym mu na to.-wtrącił Harry i objął brunetkę ramieniem.
-Oooo.-powiedziałam uroczo.-Jak romantycznie.-dodałam.
Luke posłał mi dziwny uśmiech, ale nie miałam czasu nad tym rozmyślać, bo zaczynała się druga lekcja.
 
Tym razem mieliśmy gimnastykę. Wierzcie lub nie, ale to całkiem zabawne jak wszyscy chłopcy rozciągają się, a raczej próbują.
Gdy wychodziłyśmy już z sali razem z Hope, prowadząc naszą rozmowę o nowym fanfiction, ktoś zaszedł nam drogę. Tym ktosiem okazał się nie kto inny jak Jason.
-Wiem, że to nie był Dylan.-powiedział, a chytry uśmieszek momentalnie pojawił się na jego twarzy.
-Ta cokolwiek.-powiedziała Hope.
-Radzę Wam nie robić takich rzeczy.-odpowiedział.
-To był przypadek, z resztą co nam możesz zrobić?-zapytałam.
-Daj spokój Lilly, on nic Wam nie zrobi.- nagle pojawił się Luke, stając za mną i oplatając moją talię ramionami.
-Nie byłbym tego taki pewien Hemmings.-znowu dziwny uśmiech pojawił się na twarzy Jasona. 
-Masz pewność, że to nie był Twój kolega?-zmieniła temat Hope.
-Nie. Znam Dylana bardzo długo. Nie zrobiłby czegoś takiego.-odpowiedział.
-Wow, mówisz o tym jak o jakimś przestępstwie.-rzuciłam.
-No właśnie czy to było takie straszne Jason? Zabolało?-dodała Hope. 
-Radzę Ci Luke przyhamuj tą swoją wyszczekaną dziewczynę i jej przyjaciółkę.-zwrócił się do blondyna.
-Uważaj na słowa.-powiedział Luke.
-Dobra chodź Lilly idziemy. Nie będziemy traciły czasu na kogoś takiego jak on.-powiedziała.
-Żebyś tego nie żałowała Hope.-warknął.
-Oo już się boimy.-krzyknęłyśmy, odchodząc pod rękę ze sobą do szatni.
 
 
*szkolny korytarz*
-Stary, co to była za scenka po wfie?
-Nie wiem, Dylan.
-Inaczej załatwiasz takie sprawy.
-Wiem, ale one są jakieś..
-Podoba Ci się, że się Ciebie nie boją?
-Pff, każdy się mnie boi, po prostu są trochę pyskate.
-Przyznaj, że Ci się podoba któraś z nich.
-Nie bawię się w dziewczyny.
-Tak i to dlatego tam z nimi stałeś i pewnie też dlatego ciągle o tym myślisz.
-O co Ci chodzi?
-O to, że któraś z nich Ci wpadła w oko, a Ty nie chcesz się przyznać i o to, że ktoś Ci się postawił.
-A co Tobie się nie podobają?
-Są naprawdę ładne i wydają się fajne, ale stary obie są zajęte.
-Przecież wiesz, że dla mnie to nie problem...

wtorek, 13 grudnia 2016

Rozdział 35

Pov Lilly
 
Właśnie dlatego x należy do zbioru liczb rzeczywistych większych lub równych 4, ale mniejszych od 6. Proste prawda? No jasne. Matma jest prosta dzieci!
-Dla niej wszystko jest takie proste.-powiedziałam z wyrzutem do Hope.
-Co? Emm tak to dziwne, nic nie rozumiem.-odpowiedziała brunetka.
 
Zróbcie te zadania, o które prosiłam! Do widzenia!- powiedziała nasza ulubiona (poczujcie ten sarkazm) nauczycielka.
 
-Noo w końcu!- krzyknęłyśmy równocześnie.
-Black, Styles! Słyszałam to!- krzyknęła nasza nauczycielka matematyki, ale po chwili rzuciła nam promienny uśmiech i się zaśmiała. Miłego weekendu dziewczyny!
-Nawzajem proszę pani!- tym razem odkrzyknęłyśmy jak wzorowe uczennice.
-Więc, co zamierzasz robić w weekend?-szturchnęłam Hope łokciem.
-A ja wiem. Pewnie to co zwykle czyli serial, ff, jedzenie i spanie.-wzruszyła ramionami.-A Ty?-oddała pytanie.
-Podobnie.-zaśmiałam się.
 
Oczywiście, że chodziło mi po głowie pytanie czy nie spotka się z Harrym, ale nie chciałam być wścibska. Pewnie zapytam potem Harrego.
-O nie!-jęknęła Hope.
-Co jest?-zapytałam wyciągając strój na nasz zwykły wf.
-Harry mi właśnie napisał, że ostatnie dwie godziny lekcyjne spędzą z nami.-powiedziała.
-To chyba okay? W końcu to Twój chłopak nie?-zaśmiałam się. O tak, to ten czas na żartowanie z niej.
-Ooo nie Lilly Styles! Przypominam Ci, że Twój chłopak też tam będzie.-poruszyła brwiami.
-To nie jest mój chłopak Hope.-powiedziałam. Przecież oficjalnie nie jest prawda?
-No jasne, Lilly, jasne. Chodźmy jeśli nie chcemy się spóźnić.-pociągnęła mnie w stronę dobrze mi znanej sali gimnastycznej.
 
Gdy weszłyśmy na salę albo mi się zdawało, albo wszyscy przycichli. Wymieniłam z przyjaciółką spojrzenia, ale wzruszyłyśmy tylko ramionami, idąc do damskiej szatni. Pierwsze co nas odrzuciło to mieszanka różnych perfum. Druga rzecz to najkrótsze lub najbardziej obcisłe spodenki niektórych dziewczyn. Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że źle się dogadujemy z każdą dziewczyną. Po prostu jesteśmy zawsze we dwójkę z naszymi kolegami. Jakoś tak mamy, po prostu.
-Lilly, o co chodzi?-zapytała mnie szeptem Hope, gdy sytuacja sprzed minuty się powtórzyła.
Gdy już miałam jej odpowiedzieć, że nie mam pojęcia, usłyszałam najgorszy, znienawidzony przeze mnie i Hope głos:
-No proszę, proszę.-odezwał się nie kto inny jak Britney.-Kogo my tu mamy?.-kontynuowała.
-O co Ci chodzi?-zapytałam podejrzliwie.
Wyczuwam krótką scenkę.
-Żartujesz sobie?-parsknęła.-O nią.-skinęła głową na Hope.
-A więc słucham.-Hope przybrała naszą pozę: "jak Ci coś nie pasuje, to zaraz to inaczej rozwiążemy"
-Nie udawaj głupiej Black.-syknęła.
-Britney, możesz przejść do rzeczy? Spieszymy się.-ponagliłam ją.
-O Harrego mi chodzi, a o co?!-krzyknęła.
 
W tym momencie wszystko stało się dla nas jasne. Dziwne spojrzenia, milczenie w naszej obecności. Wspominałam już, że mamy z Hope dość dziwne zwyczaje?
Po krzyku Britney, wymieniłyśmy spojrzenia i wybuchłyśmy śmiechem- tak to właśnie my.
-I z czego Wy się tak śmiejecie?- wrzasnęła blondynka.-Jesteście nienormalne!-dodała i wyszła.
 
Dobry humor nie opuścił nas przez całą lekcję. Posyłaliśmy Britney tylko spojrzenia i przed lekcją upewniłyśmy się, że będzie miała doskonały widok na witających się Hope i Harrego.
O ile ją znam, będzie starała się jakoś to odegrać, ale nie to było teraz naszym zmartwieniem. Na koniec pierwszej lekcji graliśmy w koszykówkę, co umówmy się nie jest dobrą stroną Hope, a moją tym bardziej, chociaż gram w siatkówkę, to z kosza jestem beznadziejna. A więc gdy pierwsza lekcja się skończyła i miałyśmy odnieść piłki na miejsce, zamiast tam pójść po prostu je rzuciłyśmy. A wiadomo, że mamy największe szczęście w Nowym Jorku to trafiłyśmy w głowę i plecy szkolnego badboya. Spojrzałyśmy się szybko na siebie, a on nawet się nie odwrócił, tylko krzyknął:
-kto to był?!

-----------------------------------------------------------------------------------
Hey wszystkim ostatnio zastanawiałyśmy się czy jest w ogóle sens ciągnięcia tej historii dalej.
Nie wiemy czy ktoś to wgl czyta więc jeśli znajdą się takie osoby to zostawcie po sobie jakiś znak.

niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 34

Pov Hope 

Bip bip bip 

Ehhhh znowu to samo.
Rok szkolny jest pełen rutyny.
Budzisz się rano.
Idziesz do szkoły. 
Wracasz ze szkoły.
Odrabiasz pracę domową.
Kładziesz się spać.
Czy nie tak to wygląda? 

Przestałam rozmyślać i wyciągnęłam z szafy mój dzisiejszy outfit. 
Zdecydowałam się na czarne rurki i bordowy top. Na to wszystko skórzana kurtka i ideolo.
Z wybranym zestawem poszłam do łazienki, żeby wykonać poranną toaletę. Zrobiłam makijaż i zeszłam na dół, gdzie czekałam na mnie niespodzianka.
Aczkolwiek cała moja rodzinka siedziała przy stole i jadła śniadanie. Uwierzcie mi. To rzadki widok.
-Cześć skarbie. Usiądź i zjedz śniadanie. Mogłabyś odwieźć dzisiaj Matt'a? -  zapytała i wskazała na krzesło, na którym zgaduje mam usiąść.
Przytaknęłam i zabrałam się za jedzenie gofrów.
Między czasie napisałam Lilly SMS, że dzisiaj musi jechać z Harrym.
-Słyszałam od Emmy, że twoje stosunki z Harrym się polepszyły. - spojrzała na mnie podejrzliwie, a ja zaczęłam się zastanawiać co się stało, że zaczęła się tym interesować.
-Tak. Pogodziliśmy się.
-To dobrze. Już myślałem, że do końca życia będziecie się kłócić - usłyszałam głos taty, który spojrzał na mnie znad gazety.
-Ja tam od początku wiedziałem, że się w końcu pogodzicie - powiedział mój brat gryząc gofra.
-Nawet nie wiedz jak bardzo ja i Emma jesteśmy szczęśliwe z tego powodu. Teraz tylko czekać na to, aż będziecie razem - zachichotała.
-Mamooooo skończ błagam... - wstałam od stołu i skierowałam się w stronę wyjścia. - chodź młody, bo się spóźnimy.
Ubrałam superstary i czekałam, aż brat zrobi to samo. Dałam mu kluczyki, żeby wpakował się do samochodu.
-O i tak przy okazji - stanęłam w wejściu do kuchni - Nie musicie czekać. Już jesteśmy razem. - Tak szybko jak to powiedziałam tak szybko znalazłam się w moim aucie. 
-Wiedziałem, że to w końcu nastąpi - powiedział mój brat śmiejąc się.
-Oh przymknij się - zaśmiałam się i pojechałam w stronę szkoły Matt'a.

-Dobra młody wysiadaj - powiedziałam kiedy zatrzymałam się przed budynkiem tortur zwanych przez innych szkołą. 
-Dzięki siostra. O i pozdrów swojego chłopaka - zamknął drzwi i śmiejąc się pobiegł w stronę swoich znajomych. 
-Co za małpiszon. - powiedziałam do siebie (tak wiem to chore) i pojechałam do szkoły.

10 minut później byłam już na parkingu szkolnym. 
Wyszłam z auta i od razu zostałam zaatakowana przez moja najlepszą przyjaciółkę. 
-Wszystko już wiem! Jak mogłaś mi tego nie powiedzieć? Dlaczego ty mi nigdy nic nie mówisz? Wszystkiego muszę się dowiadywać od mojego brata. Hope no! 
-Ej ej Lilly uspokój się - złapałam ją za ramiona, bo znając życie dostałabym w zęby gdyby tak dalej nimi wymachiwała - Chciałam ci to wszystko powiedzieć dzisiaj po mojej pracy ale widzę, że ta plotkara ci już wszystko powiedziała więc - wzruszyłam ramionami.
-O nie kochana. Po twojej pracy idziemy do Starbucks i tam mi wszystko opowiesz! Co do jednego zasranego słowa jasne? - zaśmiała się 
-Lilly przestań zadręczać moją dziewczynę okay? - zza Lilly wyszedł Harry, który od razu do mnie podszedł i mnie objął 
-Ona jest przede wszystkim moją przyjaciółką. Potem dopiero może być twoja dziewczyną jełopie - ahhh ta siostrzana miłość.
-Pozwól siostrzyczko, że o tym decydować będzie Hope - uśmiechnął się i na mnie spojrzał.
-Sorry skarbie ale Lilly ma racje - zaśmiałam się i wyswobodziłam się z jego uścisku. 
Wzięłam przyjaciółkę pod rękę i ruszyliśmy w stronę szkoły. 
-Co mamy pierwsze? - zapytałam blondynkę.
-Matma - odpowiedziała z grymasem 
-No nieeeee

Taaa.... matma to nie jest moja mocna strona. 





wtorek, 15 listopada 2016

Rozdział 33

Pov Hope

Co. Do. Cholery!!??
Kto to jest? 
Czekaj co? 
Ugh 
Zawsze jak jest dobrze to musi się coś zepsuć??
Dobra Hope uspokój się. Może to tylko blisko przyjaciółka? Taaaa

W tym samym czasie kiedy ja prowadziłam ze sobą wewnętrzna rozmowę Lilly i Luke patrzyli to na niego to na mnie. Widzę, że nie tylko ja nie ogarniam całej tej sytuacji. 
-Jade co tu robisz? - zapytał Harry kiedy W KOŃCU ją od siebie odsunął. Nie to, żebym była zazdrosna czy coś.
-Jak to co? Stęskniłam się. Dawno cię nie było w La Harrusiu.
Harrusiu? Błagam. Ile on ma lat? 5? 
-No tak.. Wiesz miałem inne rzeczy na głowie - spojrzał na mnie. 
Aha? 
To była obraza czy może mam to uznać za komplement? 
- A właśnie zapomniałbym! To Lilly moja siostra - wskazał ręka na moja przyjaciółkę - Ten koleś, który się do niej klei to Luke mój przyjaciel, a to - i tutaj spojrzał na mnie - to Hope moja emmmm moja przyjaciółka. 
Przyjaciółka? No tak jasne czego ja się miałam spodziewać. 
-O! Hey! Miło mi was poznać. Jestem Jade. Przyjaciółka Harrego - podbiegła do mnie i mnie przytuliła. 
-Taaaaak mi tez miło - powiedziałam i wyrwałam jej się z uścisku - Sorry nie lubię się przytulać. 
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i podbiegła do Lilly i Luke, którzy swoją drogą nadal mają dolne szczęki na murawie. 
Kiedy Jade ściskała naszą uroczą parkę, podszedł do mnie Harry.
-Wiem co sobie teraz myślisz ale to nie tak. 
-Harry spokojnie. Możesz robić co chcesz z kim chcesz przecież jestem tylko twoja przyjaciółką prawda? - spojrzałam na niego i udałam się w stronę parkingu. 
-Hope! 
-Zostaw ją Harry. My za nią pójdziemy, a ty zostań z Jade. - wow Luke nie sądziłam, że będziesz za mną latał w takich sytuacjach. 
Stanęłam przed swoim kochanym Range Roverem i czekałam na Lilly i Luke'a.
-Nie gniewaj się na niego Hope. Jestem pewna, że jest jakieś sensowne wyjaśnienie tego wszystkiego. On jest w ciebie tak bardzo zapatrzony nawet nie masz pojęcia. Hope pogadaj z nim, a nie uciekaj jak zawsze. Błagam j...
-Dobra Lilly stop - zaśmiałam się - Słowotoku dostałaś - poklepałam ją po ramieniu. 
-Lilly ma racje. Znowu uciekasz - i jak zwykle swoje trzy grosze dodał mój kuzyn. No ale co... Mają racje.
-Pogadam ale jutro dobra? Jestem zmęczona - powiedziałam wchodząc do samochody. 
- Wchodzicie czy wracacie na pieszo? 

*Tego samego dnia wieczorem*

Siedziałam na łóżku i czytałam Harrego Pottera kiedy słyszałam jak ktoś rzuca kamieniem w moje okno. 
Posrało kogoś? Jak mi porysuje szybę do zabije.
Otworzyłam okno i niestety los chciał, że ten ktoś rzucił kolejnym kamieniem, który odbił się od mojego czoła. A tym ktosiem okazał się nie kto inny jak Harry.
-Kuźwa! Człowieku! Do reszty Cię pogięło!? Cholera moje czoło - potarłam ręką miejsce, w którym będę miała jutro siniaka.
-Jezu Hope przepraszam Hahah - No i z czego ten idiota się śmieje?
No dobra to było śmieszne. 
-Czego chcesz? - zapytałam rozbawiona 
-Pogadać. Zejdziesz na dół? - zapytał z nadzieją
-Ehhh poczekaj - wzięłam bluzę i zeszłam na dół. 
Nie myślcie, że to było takie proste. Te schody cholernie skrzypią, a moja mama ma lekki sen. 
Wyszłam zza drzwi i zobaczyłam Harrego siedzącego na schodach mojej werandy. 
-Co chciałeś? - zapytałam i usiadłam obok niego.
-Wyjaśnić Ci to wszystko. I mi nie przerywaj - powiedział kiedy już otwierałam usta - Poznałem Jade w LA dwa lata temu. Nic między nami nie ma. Ona po prostu jest taką osobą, która mówi tak do różnych osób. I nie wiem dlaczego przedstawiłem Cię jako moją przyjaciółkę. Chyba nie wiem. Nie wiedziałem jak zareagujesz kiedy przedstawię cię jako moją dziewczynę bo w sumie nigdy sobie tego nie powiedzieliśmy - wstał i pociągnął mnie za sobą - Hope zostaniesz moją dziewczyną? -  zapytał i dał mi różę. 
Skąd on ją wziął wtf? 
Nie no dobra. O co on się pytał? A No tak czy zostanę jego dziewczyną. Jezu dlaczego ja jeszcze nie uciekłam.
-Hope?
-Emmm tak. Tak zostanę twoją dziewczyną Haroldzie. - powiedziałam i poczułam jak moje stopy odrywają się od ziemi. 
Kiedy już postawił mnie na ziemi uśmiechnęliśmy się do siebie. 
-Tym razem wybaczę ci tego Harolda - uśmiechnął się i mnie pocałował, a ja szczęśliwa oddałam pocałunek.

No nie powiem dzień pełen wrażeń. 

czwartek, 10 listopada 2016

Rozdział 32

Pov Lilly

-Rzeczywiście-zaśmiała się Hope.
Czy rozmawiałam z Lukiem? Nie, jeszcze nie. Bo co ja mu powiem? Nic złego nie zrobiłam. Prawda?
Wiedziałam, że tak będzie. Zawsze tak jest. Trzeba było to zostawić jak było normalnie, a nie wchodzić w to wszystko. Pięknie jest tylko do czasu.
Szczerze mówiąc trochę się bałam kolejnego dnia w szkole. Miniemy się bez słowa? Zobaczymy.
*następny dzień rano*
-Harry!- kończ jeść, za dwie minuty wychodzimy.
-Już?-próbuje powiedzieć z pełną buzią. 
-Tak no rusz się! Nie wiem czy Hope będzie tak długo na nas czekać..-specjalnie podkreśliłam jej imię.
-Jestem gotowy!-krzyknął prawie potykając się o własny plecak.
Chyba mam na niego nowy sposób, dzięki Hope!
Podjechaliśmy do szkoły równo z dzwonkiem, no bo wiadomo. Szybko pobiegłam na salę, a potem do szatni. Gdy już byłam gotowa do treningu dostałam SMS od
 Hope:
"Za dwie godziny mamy razem matmę :( Spotkajmy się przy szafkach" 

To dziś mamy matematykę? Czy ten dzień może być gorszy? Z Lukiem nie widziałam się rano, a może to i lepiej.
-Lilly idziesz?-z rozmyślań wyrwał mnie głos Kaylee. 
-Tak, chodźmy.
Po treningu ruszyłąm prosto pod szafki, gdzie czekała na mnie przyjaciółka razem z (uwaga, uwaga) moim bratem! 
-Jak zajęcia?- zapytałam, ale nie słuchałam ich odpowiedzi, bo usłyszałam z głośników moją ulubioną piosenkę, a zaraz potem szepty, z których rozumiałam tylko coś w stylu "jaki on uroczy". 
Odwróciłam się, chcąc dowiedzieć się o kim mówią, gdy nagle ujrzałam Luke'a z bukietem ślicznych kwiatów. Idzie w moją stronę, czy wariuje? Przysięgam moja pierwsza myśl w tej chwili brzmiała: uciekaj. Jednak nie zdążyłam tego zrobić, bo Luke pojawił się przede mną:
-Hej.-powiedział.
-Cześć. 
-Lilly posłuchaj, chciałem Cię przeprosić, no wiesz za to wszystko, nie wiem co we mnie wstąpiło.-powiedział. -A no i to dla Ciebie.-dodał wręczając mi bukiet.
Stałam tam i szczerze mówiąc, nie wiedziałam co robić. Próbowałam ułożyć jakieś sensowne zdanie, ale jedyne co czułam w tej chwili to kopiącą mnie Hope. Na szczęście uratował mnie dzwonek. 
-Ja...ja musze iść-wydukałam szybko, ale poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.
-Zaczekaj. Przyjdź proszę na boisko po lekcjach.
Skinęłam tylko głową i poszłam w swoją stronę. Zajęłyśmy miejsca w klasie i czekaliśmy na nauczyciela. 
-Lilly do cholery! Co to było?-pytała Hope.
-Ja nie wiem, nie umiałam nic zrobić.- byłam zażenowana samą sobą.
-Pójdziesz tam ze mną, albo nie, jeszcze lepiej Ty i Harry pójdziecie.
-Chyba żartujesz!- krzyknęła Black.
-Black, Styles co wy znowu wyczyniacie? zapytała nasza "ukochana" nauczycielka.
- My? Niiiic. -powiedziałyśmy jednocześnie.
Po wszystkich lekcjach jakimś cudem wyciągnęłam ich ze sobą. 
-Po co mamy z Tobą iść?-zapytał Harry?
-Jak to po co? Jakby co. -oznajmiłam im. 
Mogę przysiąc, że oboje prychnęli.
Gdy doszliśmy na miejscu usłyszałam głos blondyna, śpiewającego jakaś swoją, nową piosenkę. Podeszłam bliżej ,żeby wsłuchać się w jej słowa. Cholera, była naprawdę ładna. 
-Luke, ja też przepraszam, nie chciałam się z Tobą kłócić.-wypaliłam.
-To co zgoda?-wstał wyciągając ręce, dając mi znak, żeby się przytulić.
-Zgoda.-powiedziałam i szczęśliwa wtuliłam się w blondyna. 
Czy wspominałam, że pięknie jest tylko do czasu? Po kilku sekundach odsunęliśmy się od siebie, słysząc wysoki głos bardzo ładnej, dziewczyny, która biegła w kierunku Harrego i wołała: 
-Kochanie jak ja cię dawno nie widziałam!- i rzuciła się na szyję Loczka, który stał jak wryty. 
-Kto to kurwa jest?!- krzyknęliśmy we trójkę.

piątek, 21 października 2016

Rozdział 31

Pov Hope

No więc tak.... Ostatnio wiele się przydarzyło.
Pogodziłam się z Harrym w dosyć nietypowy sposób. Nie mam zielonego pojęcia co jest pomiędzy nami ale szczerze mówiąc zaczyna mnie to przerażać.
Nie cierpię nie wiedzieć na czym stoję ugh.
Ale z drugiej strony może lepiej nie wiedzieć? Ehhhh.
Wracając do rzeczywistości właśnie siedzę w moim pokoju razem z moich kochanym kuzynem, który jest zajęty opowiadaniem mi jakiejś historii. 
Szczerze mówiąc przestałam go słuchać zaraz po tym jak zaczął wrzeszczeć i atakować moją poduszkę.

-Dobra dobra stop - przerwałam mu - Mógłbyś powtórzyć? Nic nie rozumiałam - pomińmy to, że nawet nie próbowałam.
-Pokłóciłem się z Lilly - usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie.
-O co?
-Jak wracałem ze szkoły to widziałem ją z jakimś typem,a potem jak byliśmy z restauracji to kelner z nią flirtował i jej powiedziałem, że mi się to nie podoba, a ona wyszła. - Jezus Maria on wygląda jakby miał się za chwilę popłakać
-Czyli krótko mówiąc zrobiłeś jej scenę zazdrości tak? - przytaknął - I co chcesz teraz z tym zrobić?
-Przeprosić tylko, że nie wiem jak.
-Coś wymyśle, a kiedy to zrobię to dam Ci znać. - wstałam z parapetu i go przytuliłam - A teraz Cię przepraszam ale jestem z nią umówiona za 5 minut
-Okay...Mogę tu posiedzieć? - zapytał z nadzieją
-Jasne - uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. 
Ubrałam buty i wyszłam z domu.
Podbiegłam do drzwi Stylesów i zapukałam.
- Hope? Co ty tutaj robisz? - zapytał Harry 
-Przyszłam do Lilly - powiedziałam i przecisnęłam się koło niego 
-Ej ej ej nie tak szybko. Nawet się ze mną nie przywitałaś - powiedział i przyciągnął mnie do siebie po to, żeby mnie przytulić
-Cześć Harry - powiedziałam przytulona do jego torsu 
-Cześć Hope - wtulił twarz w moje włosy 
-Harry? Mogę iść do twojej siostry? - zaśmiałam się i odsunęłam się od niego 
-Skoro musisz - wywrócił oczami, a ja się zaśmiałam i zaczęłam wspinać się do pokoju Lilly 

-Lilly? - zapytałam i otworzyłam drzwi. 
I co zobaczyłam? Lilly wtuloną w poduszkę.
-Emmmm Lilly? Chcesz o tym porozmawiać? - Podeszłam do niej pogładziłam ją po ramieniu.
-Twój kuzyn jest takim idiotom! Ugh Hope powiedz mi o co mu chodzi do cholery. Jak on mnie wkurzył nawet nie zdajesz sobie z  tego sprawy - podniosła się i zaczęła chodzić w kółko po pokoju.
-Wiesz... Był zazdrosny. To chyba dobrze nie? To znaczy, że mu na Tobie zależy.
-Niby tak ale nawet nie jestem jego dziewczyną, a on co!? Ugh!
- Lilly uspokój się. Jestem pewna, że on chce żebyś nią była.
-Jakoś tego nie widzę.
-Nie możecie się kłócić o takie pierdoły. Od zawsze do siebie pasowaliście jak nikt inny nie możecie tego zaprzepaścić.
-Ty z Harrym prawie to zrobiliście - popatrzyła na mnie z wyrzutem
-Ale ja z Harrym nigdy do siebie nie pasowaliśmy Lilly,
-Oczywiście, że pasowaliście i nadal pasujecie. Zawsze się dogadywaliście. - powiedziała, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Kobieto! Nie zauważyłaś kilkunastu lat kłótni? Gdzie tam było zrozumienie?
-Między wierszami - czy ją totalnie pogięło?
-Lilly... Nie przyszłam tu rozmawiać o mnie i o twoim bracie dobra? - powiedziałam, a ona przytaknęła
-Wybacz mu Lilly. Nie mówię, żebyś teraz do niego leciała ale jak Cię przeprosi to to zrób
- Może - odwróciła wzrok 
-Ugh ciężko się z Tobą dzisiaj dogadać
-Ale i tak mnie kochasz  - zaśmiała się. 

Zachęcamy do komentowania! :)


piątek, 7 października 2016

Rozdział 30

Pov Lilly

Kilka dni później

Muszę Wam powiedzieć, że po urodzinach Hope dużo się zmieniło.. Zaczynając od najbardziej gorącej sprawy czyli naszych H&H. Nie wiem jak mam to powiedzieć, po kilkunastu latach kłótni między nimi, ale się pogodzili i to chyba na dobre. Z tego co wiem Harry zerwał kontakty z niejaką Britney. W końcu brat! Rozmawiają ze sobą normalnie, da się zauważyć jakieś uśmieszki, chichoty.. No, wiecie co mam na myśli. Po prostu nie skaczą sobie do gardeł. Oczywiście zdarzają się sprzeczki, ale ich tematami są zazwyczaj miejsca do których udamy się zjeść, lub co będziemy robić. W szkole jeżeli mają projekty robią oczywiście razem. Jak już jesteśmy przy szkole..zaczęła się ogólna rozpacz wśród damskiej części szkoły, bo Harry jest zainteresowany moją najlepszą przyjaciółką. Chłopcy pewnie też niezadowoleni z takiego obrotu sprawy, no ale cóż ja tam bym nie narzekała, gdyby byli razem.
-Hey ludzie!-krzyknęła Hope.
-Hey hey- odpowiedziałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-Jest może Harry?-przysiadła się.
-Powinien być u siebie-poruszyłam brwiami.
-Emm o co Ci chodzi?-zapytała, no błagam przecież wiesz kochana.
-Nie nic, nic.-zaśmiałam się
-Musimy nauczyć się nowej piosenki, tyle.-wzruszyła ramionami.
-I jesteś bez gitary?-zapytałam.
-Tą tylko śpiewam.-przewróciła oczami.
-Jasne, jasne.
-Od kiedy Ty się taka zrzędliwa zrobiłaś co?-zaśmiała się.- Pokłóciłaś się z Luke'iem czy jak?-dźgnęła mnie w bok.
-Nie, to znaczy jeszcze nie.-odpowiedziałam jej, a ta strzeliła brwiami do góry.
-Nie wiem, ostatnio jest jakiś dziwny, tak mi się wydaje.
-A Wy jesteście razem? Tak oficjalnie?-zapytała.
-W sumie to nie.
-Może jest zestresowany, zaprosił Cię gdzieś ostatnio?
-No tak dzisiaj mamy się spotkać w restauracji, ale miał Was też zaprosić.-powiedziałam.
-Um nie zaprosił Lilly.- uśmiechnęła się. Powodzenia.
-W czym?-zapytał Harry, który właśnie wszedł do salonu.
-Nie, nic.-odpowiedziałam.
-Cześć Harry.-przywitała się Hope.
-Hej.-rzucił jej uśmiech Harry.
-Doobra to ja już wychodzę.-wstałam z miejsca.
-Nie no co Ty, my już idziemy..-zaczęli się tłumaczyć.
-Właśnie miałam iść na trening.-powiedziałam łapiąc za torbę.
-Na razie!-krzyknęłam! Gołąbeczki
Po treningu wróciłam do domu w towarzystwie starego kolegi, naprawdę fajnie spotkać się po latach, dowiedzieć się co się dzieje. Jak się okazało spotyka się z dziewczyną, z którą nigdy się nie dogadywał. Życie nas ciągle zaskakuje prawda?
Po godzinie czekałam na blondyna, z którym miałam się dzisiaj spotkać. Po kilku minutach podjechał i szybko wsiadłam do samochodu, bo było już trochę chłodno.
-Hey.-przywitałam się.
-Cześć.-podniósł kącik ust.
Po tym jakże entuzjastycznym "cześć" miałam złe przeczucia.
-Jak minął dzień?-zapytałam.
-Okay, nic takiego się nie działo.-był skupiony na drodze.-A u Ciebie?-zapytał.
-W porządku.
-Spacer udany?-zapytał.
-Em jaki spacer?
-Widziałem Cię dzisiaj z jakimś chłopakiem.-rzucił.
-To nie spacer Luke, wracałam tylko z treningu.-odpowiedziałam.
-Jak chcesz.-powiedział i zaparkował samochód.
Weszliśmy do restauracji, w której było dość sporo ludzi, na szczęście znaleźliśmy wolny stolik i po chwili przyszedł do nas kelner z kartami.
-Bardzo proszę.-podał nam karty i się uśmiechnął. Wydawał się taki miły i cholera, przystojny.
-Dziękujemy.-odpowiedziałam.
-Wybrałeś już coś?-zapytałam.
-Ta, inną restaurację.-mruknął.
-O co Ci chodzi?-zaśmiałam się.
-O nic, poza tym, że on Cię podrywa!-powiedział blondyn.
-Uspokój się, jest po prostu miły.
-Aż za bardzo.
-Przepraszam czy wybrali już państwo?-o wilku mowa pomyślałam.
-Nie.
-Tak.
-Przecież mówię, że nie.-wtrącił Hemmings. Co mu się dzisiaj stało?
-A ja tak.-powiedziałam.
-Poproszę numer 16 a do tego wodę.-odłożyłam kartę.
-Dobrze czyli dla pani już mamy, a do pana wrócę za chwilę dobrze?- zapytał.
-Niech mu pan wybaczy, ma zły dzień.-było mi trochę wstyd za jego zachowanie.
-Niech pani go nie tłumaczy, nie zasługuję pani na kogoś takiego.-powiedział i odszedł.
A temu o co chodzi?
-Widzisz?-prawie wrzasnął.
-Luke, przyszłam tu z Tobą, a nie z nim powiedziałam, chcąc złapać, go za rękę lecz ją odsunął.
-Ale to do niego się uśmiechasz.-rzucił.
-O co Ci dzisiaj chodzi? Uśmiecham się bo jest miły w przeciwieństwie do Ciebie! Czepiasz się mnie dzisiaj cały dzień.
-Może po prostu nie chciałaś się ze mną spotkać co?
-Żartujesz sobie?-zapytałam.
Wiesz co mam Cię dość Hemmings, nie mogę rozmawiać z innymi chłopakami?
-Nie.-powiedział.
-Nie możesz mi tego zabronić, nie jestem nawet Twoją dziewczyną!- powiedziałam i wybiegłam z lokalu.
-Lilly!-zawołał.
-Teraz to zapomnij.
Gdy wróciłam do domu od razu poszłam do swojego pokoju, chcąc się położyć. Z pokoju obok dobiegały mnie dźwięki spokojnej piosenki i dwa pasujące do siebie głosy.
Chociaż im się układa.-pomyślałam

Czyżby zmiana miejsc?

piątek, 23 września 2016

Rozdział 29

Pov Hope

"To zależy od Ciebie"
Jakby nie mógł normalnie odpowiedzieć.
Ugh...
- Harry? - Jezus Maria i co mu teraz powiesz Hope? No co? Że chcesz, żeby te "H" oznaczało Harrego? Ehhh może nie usłyszał?
-Tak? - jak to mówią nadzieja matką głupich.
Co mu powiedzieć? Myśl Hope myśl
-Kto pierwszy na górze! - krzyknęłam i pobiegłam do windy. W ostatnim momencie zamknęłam drzwi.
"Kto pierwszy na górze"? Jezu dlaczego jestem taką idiotką?
Kiedy drzwi windy się otworzyły od razu zostałam zaatakowana przez Lily.
-I jak? - zapytała podekscytowana
-Ale co? - Czy oni nie mogą utworzyć normalnego zdania? To chyba rodzinne.
- No zostałaś na dole z Harrym. - wyjaśniła jakby to było oczywiste.
-Nijak. Dał mi ten naszyjnik. - wyciągnęłam z kieszeni srebny łańcuszek i pokazałam go mojej przyjaciółce.
- "H"? Ale H jak Hope czy H jak Harry? Jakby nie patrzeć to ważne.
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami
-Jak to nie wiesz... Nie powiedział Ci? - Uniosła brwi
- Powiedział mi, że to zależy ode mnie - przewróciłam oczami
-Ej ej ej nie przewracaj oczami. To dobrze przecież. Podrywa Cię. Dlaczego jesteś taka zimna dla niego? Przecież się pogodziliście.
I w tym momencie usłyszałam głoś, którego za żadne skarby nie chciałam usłyszeć.
-Właśnie.. Dlaczego jesteś dla mnie taka zimna? - zapytał Harry, a ja odwróciłam się w jego stronę
-O! Harry! Jak dobrze, że jesteś. To wy sobie pogadajcie, a ja poszukam Luke'a - Skubana....
-Chodź - zielonooki pociągnął mnie w najmniej głośne miejsce.
-To jak? Odpowiesz na moje pytanie? - chwycił mnie za ramiona.
I co ja mam mu powiedzieć?
Może prawdę? (kursywa)
Tylko, że ja jej nie znam
Znasz. Pomyśl troche (kursywa)
Dobra czyli stawiamy na szczerość....
- Harry...To nie jest normalne
- Co nie jest normalne? - zapytał zdziwiony
-To wszystko! - wyrwałam się z jego uścisku - Wszystko co się miedzy nami ostatnio dzieje. - wyrzuciłam z frustracją ręce do góry
-O co ci chodzi? Przecież się pogodziliśmy.
-Naprawdę? Pogodziliśmy? To dlaczego ciągle ze sobą walczymy co?
-Przecież próbujemy to zmienić. No przynajmniej ja próbuję bo ty masz mnie głęboko gdzieś - popatrzył na mnie z wyrzutem.
-Próbujesz? - Prychnęłam - Niby jak? Sypiając z Britney czy może obrabiając mi dupę za moimi plecami? No jak!? - oczywiście on zawsze jest bez winy.
-To jest coś innego
-Coś innego!? To jest dokładnie to samo! - kątem oka zobaczyłam Lilly i Luke'a którzy nam się przyglądali.
-Wcale, że nie. Wtedy po prostu musiałem się wyżyć. - powiedział niepewnie.
-Wyżyć? To nie mogłeś przywalić w ścianę? Tylko musiałeś lecieć do tej zakłamanej dziwki?
-Nie musiałem ale... Chciałem się poczuć kochany dobra? Ty mnie cały czas odtrącasz to poszedłem do Britney bo wiem, że ona mnie nie odtrąci.
-Zajebiste wytłumaczenie. No naprawdę brawo dla ciebie. Ale powiedz mi jedno. Udało ci się? Poczułeś się kochany? - spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
-Nie - spuścił wzrok,a ja się zaśmiałam
- Mam dość. Mam dość twojego dziecinnego zachowania Harry.
-Dziecinnego?
- To właśnie przed chwilą powiedziałam. Umyj uszy jak nie słyszysz.
-Nie zachowujesz się lepiej! - podniósł głos - cały czas mi ubliżasz! Tak się nie zachowują dorośli! Najpierw oceń swoje zachowanie, a dopiero potem moje.
- A zastanawiałeś się kiedyś dlaczego to robię!? - poczułam jak słona ciecz płynie po moim policzku - Muszę jakoś się bronić do cholery jasnej! Nie będę stała i przyglądała się temu jak liżesz się z tą blondyną!
-Czy ty jesteś zazdrosna? - uśmiechnął się pod nosem
-Czy ty jesteś bipolarny!? przed chwilą na mnie krzyczałeś, a teraz się uśmiechasz? - nie no serio on potrzebuje pomocy lekarskiej czy coś
-Uśmiecham się bo wiem, że zależy ci na mnie. - uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja patrzyłam na niego jak na idiotę.
Chciałam coś powiedzieć ale zrezygnowałam z tego pomysłu.
Odwróciłam się do niego plecami i chciałam odejść ale poczułam jego dłoń na moim ramieniu, która z powrotem odwróciła mnie w jego stronę.
- Przestań ode mnie uciekać Hope - Spojrzał mi w oczy
- Nie będę jeśli przestaniesz mnie ranić Harry. - Spuściłam wzrok
Podniósł mój podbródek i poczułam jego usta na moich.
Szczerze mówiąc to mnie zaskoczył.
Gdy tylko minęło zaskoczenie oddałam pocałunek.
Kiedy zabrakło nam powietrza odsunęliśmy się od siebie, a Harry mnie przytulił.
-przepraszam - Wyszeptał.
-No nareszcie! - Krzyknął Luke, który kierował sie w naszą stronę.
Za nim szła Lilly, która ciskała piorunami w Luke'a.
-Myślałem, że się juz nie pogodzicie. - powiedział uradowany blondyn.
-Ty to jednak jesteś głupi Hemmings - powiedziała zrezygnowana Lilly 

piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 28

Pov Lilly

Czekałam z niecierpliwością i modliłam się, aby Harry nic nie zepsuł. Przecież się pogodzili. Dlaczego pojechał on? Już wam mówię. Znam ją i wiem, że ostatnią osobą, którą by podejrzewała o zrobienie tego jest właśnie mój brat. A więc tak myślicie pewnie co takiego zrobiliśmy. Jest 31 października, a więc moja kochana, mała Hope ma urodziny! To oczywiste, że nikt nie zapomniał. Zorganizowaliśmy, no dobra z małą pomocą rodziców jej imprezę urodzinową na dachu jednego wieżowca. Może trochę szaleństwo, ale to moja przyjaciółka, a siedemnaste urodziny ma się tylko raz. Ja jako mistrzyni organizacji zebrałam najbliższych przyjaciół, znajomych oraz kuzynostwo Hope. Ogólnie rzecz biorąc tych najważniejszych i mniej ważnych w naszym życiu. Nawet rodzice dzieci, które uczy zgodzili się aby dzieci zatańczyły dla niej coś specjalnego. Mamy też dla niej wyjątkowy (mam nadzieję) prezent, ale o tym później.

-Dobra ludzie!- klasnęłam w dłonie. -Od początku. Jak dostanę SMS od Harrego chowamy się i jest cisza. Tort już stoi więc uważajcie, gdy będziecie się chować. Światła są zgaszone, zapali je Harry, wcześniej kaszlnie więc wtedy wyskakujemy krzyczymy niespodzianka i leci konfetti! Potem jest "sto lat" i oczywiście szampan.- przypomniałam wszystko jeszcze raz, musicie mi wybaczyć,ale jestem perfekcjonistką.
-Jasne?-zapytałam.
-Jasne!-krzyknęli wszyscy z entuzjazmem.

W tym momencie mój telefon zawibrował.
Od: Harry
Jesteśmy już w windzie.

-Już jadą! Na miejsca!- krzyknęłam, a wszyscy się schowali.

Po kilku minutach usłyszeliśmy otwieranie drzwi oraz kaszlnięcie, czyli nasz sygnał. Wtedy wszyscy wyskoczyli i wystrzelili konfetti, krzycząc:
-NIESPODZIANKA!!!

Hope stała na środku pokoju cała w złotych papierkach i miną typu 'wtf', ale zaraz doszło do niej wszystko. Zaczęła nam dziękować, a na jej twarz wkradł się ogromny uśmiech. O to mi właśnie chodziło. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać sto lat, a Hope powiedziała coś do Harrego po czym podeszłam do niej i przytuliłam ją, mówiąc:
-Wszystkiego najlepszego siostra.
-Dziękuje-powiedziała. Wzruszona?
-Hej chodź! Musisz zdmuchnąć świeczki krzyknęłam do niej, przez grającą już muzykę.

Hope stała chwilę, zapewne myśląc nad życzeniem, po czym zdmuchnęła świeczki. Podzieliła pomiędzy wszystkich tort i zabawa się zaczęła. Najpierw zatańczyły dzieciaki, a Hope nie mogła powstrzymać uśmiechu. Gdy skończyli wręczyli jej prezent i mała dziewczynka dała jej także własnoręcznie robioną kartkę i dodała:
-Proszę. Dla najlepszej pani i tancerki na Świecie!- po czym rzuciła jej się na szyję.
Na dachu rozległo się głośne "oooo".
-Dziękuje Wam.-powiedziała Hope, po czym dzieci z rodzicami opuścili budynek, bo było już trochę późno.


Każdy podchodził do nas i mówił, że impreza jest świetna i dobrze się bawią. No nie powiem, było to miłe. Wszyscy tańczyli na środku, bawiąc się świetnie i krzycząc w niebogłosy znane wszystkim piosenki. Mieliśmy zaplanowane jeszcze dwie niespodzianki. Pierwsza miała się odbyć o północy, a następna zaraz po tej pierwszej.

Po kilku szybkich kawałkach muzyka trochę zwolniła, każdy w parze lub z przyjacielem kołysali się w rytm wolnej melodii. Ucieszyłam się bardzo gdy ujrzałam Hope i Harrego tańczących razem. Zastanawiało mnie tylko to, czy tańczyli tak tylko dlatego, że są już lekko wstawieni, czy faktycznie coś ich do siebie ciągnie. Moje rozmyślania przerwał mi znajomy głos:
-Też myślisz, że oni no wiesz.. Mają się trochę ku sobie?- powiedział Luke.
-Tak mi się wydaje.-uśmiechnęłam się.
-Fajnie by było. Moglibyśmy chodzić na podwójne randki, no wiesz..-chodź było ciemno, mogę dać sobie uciąć rękę, że poruszał brwiami.
-Zobaczymy.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Luke, ja..-zaczęłam niepewnie, nie jestem dobra w tych rzeczach.
-Tak?-zapytał unosząc mój podbródek.
-No wiesz, ja po prostu cieszę się, że my się pogodziliśmy, dobrze mi z Tobą, tak po prostu.- powiedziałam cicho. Czy ja to powiedziałam na głos? Pewnie weźmie mnie za jakąś ckliwą kretynkę, brawo Lilly.
-Hej.. ja też się bardzo cieszę.-uśmiechnął się. Czy już mówiłam jaki ma ładny uśmiech? -I ja no..
-Sorry kochani odbijany! -Krzyknęła Hope porywając blondyna.
-Harry?
-Tak?
-Podoba Ci się Hope?-zapytałam prosto z mostu. Nie wiem jak Hope, ale nie wyglądał na pijanego, więc liczyłam na jakąś konkretną odpowiedź.
-Co?-zapytał stając w miejscu.
-Słyszałeś.-zaśmiałam się.-Po prostu odpowiedz.
-Um, chyba tak.-powiedział.-Ale ja nie wiem czy no wiesz,czy coś z tego będzie.-dodał.
-Pogadam z nią.-uśmiechnęłam się.
-A zmieniając temat to wszystko gotowe na potem?-zapytał.
-Sprytnie braciszku-powiedziałam.-Tak, gotowe.-po czym piosenka się skończyła, a ja mogłam poczuć czyjąś dłoń ciągnącą mnie w stronę baru.
-Chodź Lilly idziemy pić!-krzyknęła entuzjastycznie Hope.
-Hej, hej, hej może Ci już wystarczy?- dźgnęłam ją w bok.
-Mam urodziny.- wzruszyła ramionami.
-No tak masz rację, w takim razie chodźmy.

Po krótkiej przerwie znów wróciliśmy do zabawy, po czym spojrzałam na zegarek który wskazywał 23:58. Podeszłam do Luke'a, który stał przy konsoli z muzyką.
-Zaraz show. -powiedziałam, a raczej krzyknęłam do niego.
-Zaczynamy?-zapytał, a ja kiwnęłam głową na tak.

Hemmings ściszył muzykę, po czym wziął do ręki mikrofon.
-A więc tak. Hope? Chcielibyśmy złożyć Ci jeszcze raz najlepsze życzenia! Cieszymy się, że jesteś z nami i mamy nadzieję, że tak będzie już zawsze. Kochamy Cię!
Wszyscy zaczęli bić brawo, a ja z Harrym zaczęliśmy odpalać fajerwerki. Hope podeszła do nas,a by mieć lepszy widok.
-Dziękuje wam, jesteście najlepsi!. -Po czym przytuliła się do nas, a wszyscy jeszcze raz zaśpiewali sto lat.

Gdy pokaz się skończył zawiązaliśmy jej oczy jeszcze raz i we czwórkę skierowaliśmy się do windy.
-Emm? Co wy robicie?-zapytała zdezorientowana Hope.
-No jak to gdzie? Nie dostałaś od nas prezentu.-powiedziałam.
-Ohh. A co to?-zapytała.
-Black, Black..-westchnął Harry.

Wyszliśmy na zewnątrz a tam stał zarzucony folią, nowy motor yamaha w czarnym kolorze.
Luke odwiązał jej chustkę po czym Hope powiedziała:
-Yeey folia?- prychneła.
-Oh ściągnij ją.-popchnęłam ją do przodu. Zanim zdarła folię odwróciła się do nas, a wszyscy wskazali, żeby ściągnęła ją.
-AAAAAAAAAAAAAAAA! CZY TO JEST DLA MNIE? IDEALNY! KOOOCHAM WAS!-krzyczała, piszczała i skakała ze szczęścia.
Szczerze? Jeden z najlepszych widoków w moim życiu.
-Jadę!- krzyknęła, ale po chwili się zatrzymała.
-Nie dzisiaj. -powiedział Luke. Chyba była w takim szoku, bo po prostu nas przytuliła i podziękowała.
-Wróćmy do reszty.- powiedziałam i wszyscy ruszyliśmy w stronę wejścia.

Pov Harry.
-Zaczekaj jeszcze chwilkę.-złapałem ją za ramię.
-Tak?- zapytała radośnie.
-Mam coś jeszcze dla Ciebie. -powiedziałem, wyciągając pudełeczko z kieszenie i wręczyłem jej.
-Jej.. ja dziękuje Harry.-uśmiechnęła się.
-Otwórz.-zaśmiałem się.

Co było w środku? Łańcuszek z literką "H". Tandeta?
-Jest piękny. Dziękuje.-powiedziała.
-Cieszę się, że się podoba.
-Poczekaj. To "H" jak Hope? czy Harry?- zapytała niepewnie.
-To zależy od Ciebie.-mrugnąłem i odwróciłem się w kierunku wejścia.

Zapraszamy do komentowania ;)