Bohaterowie

piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 40

Pov Lilly
 
-Aaaaa! Nie wierzę, nie wierzę, że ro zrobił!- krzyczę przez głośną muzykę do Hope chyba dziesiąty raz dumna z mojego brata.
-Ja też nie.-nawet przez ciemność mogę dostrzec jej uśmiech.
-Powiedziałaś mu też prawda?-pytam.
Cisza. Nie zrobiła tego?
-Hope?- szturcham przyjaciółkę.
-Tak, tak powiedziałam.
Nie powiem, ulżyło mi.
-Tak się cieszę-mówię i przytulam przyjaciółkę.
-Ja też Lilly, ja też. -przyznaje.
-Chodź zatańczymy.-mówię do niej.
-Okay chodźmy-dodaje i idziemy w stronę parkietu.
Tańczyłyśmy ze znajomymi ze szkoły tylko przez kilka piosenek, bo Harry już się stęsknił za Hope.
-Oho-mówię. To ja już sobie idę.-śmieję się.
-Nie idź- mówi Hope, ale widzę ten niemalże błagający wzrok Harrego.
-Taa... ja pójdę poszukać Luke'a czy coś- wzruszam ramionami i idę szukać blondyna.
Gdzie on może być? Zawsze się zapada pod ziemię. Przeciskam się przez tłum spoconych i upitych ludzi, ale nie zwracam na nich uwagi. Przeczesałam już chyba wszystkie pokoje w poszukiwaniu chłopaka i nic. Zaczynam się trochę denerwować więc wyciągam telefon i piszę:
"Gdzie jesteś? Wyszedłeś z imprezy?"
Czekając na odpowiedź zamieniam kilka zdań z ludźmi ze szkoły, niektórych nawet nie kojarząc. Po upływie kilku minut nadal nie otrzymałam odpowiedzi. Przez chwilę chciałam iść do Harrego i Hope, ale nie, nie będę im przeszkadzać. Gdy zamierzam zadzwonić do blondyna, otrzymuję odpowiedź:
"Ogród"
Mam przeczucie, że coś się stało i chyba się nie mylę. Ruszam w stronę ogrodu tak szybko jak to możliwe. Gdy wychodzę na zewnątrz czuje przyjemne, orzeźwiające powietrze. Na murku dostrzegam zarys osoby więc udaję się tam. Podchodzę do chłopaka i nie bardzo wiem jak się zachować, bo prawdopodobnie coś się stało, więc kładę tylko rękę na jego ramieniu czekając na jego reakcję. Jednak nic się nie dzieje.
-Luke?-pytam cicho.
Cisza.
Po chwili odwraca głowę, a ja zauważam siniaka na policzku i zranioną wargę.
-Co do cholery?-mówię zdezorientowana. -Kto Ci to zrobił?- pytam.
-Nieważne-rzuca.
-Odpowiedz mi.-mówię dotykając zranionego miejsca.
-To nie istotne-mówi pod nosem.
-Przestań zgrywać takiego twardziela i mi powiedz co się stało!-mówię głośniej niż zamierzałam.
-Może Ty mi odpowiesz?-pyta.
-Ja?
-Jesteś ze mną tylko dlatego, że Hope i Harry się zeszli? Taki był plan? Pobawić się nami, a potem obie chciałyście nas wystawić?-pyta wstając z murka.
-O czym Ty mówisz?-prycham.
-Więc jak było?-kontynuuje.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi! Znikasz gdzieś, jak do Ciebie przychodzę siedzisz sam z obitą twarzą i jeszcze mówisz jakieś bzdury!-wymachuje rękami.
-Bzdury? A skąd oni niby to wiedzą?-pyta.
-Kto oni?-o co w tym wszystkim chodzi?.
-Dobra jesteś, naprawdę.-kpi sobie.
-Nie wierzę.. kto oni?-pytam.
-Oczywiście, że Jack i Dylan! Wasi najlepsi kumple!-podnosi głos, a ja niedowierzam.
-Że co?!- nie wiem dlaczego to zrobili, ale kłamali! Nigdy byśmy się tak nie zachowały, przecież nas znasz!-mówię i czuję jak łzy zbierają mi się w oczach. Nie Lilly, nie ma opcji, nie rozpłaczesz się przed nim.-dodaje moja podświadomość.
-A dlaczego mieliby?-jest taki zimny.
-Nie wiem, sami mówiliście, że to dupki, może uznali, że będzie zabawnie jeśli komuś coś rozpieprzą. Nigdy byśmy tak nie zrobiły!-krzyczę i patrzę w górę, żeby się uspokoić. Jego wyraz twarzy się zmienia. -I wiesz co? Najgorsze nie jest to, że to zrobili, tylko..tylko, że w to uwierzyłeś, zawiodłam się na Tobie..-mówię.
-Lilly ja..-chyba dopiero teraz zrozumiał.
-Nie Luke, nic już nie mów.-mówię i kieruję się w stronę domu, ale woła za mną.
-Sama przyznasz, że nie jesteście aniołkami..-no nie wierzę. Czy on to na prawdę powiedział?
-Nie bądź śmieszny.-prycham. Nie niszczymy ludziom życia.-dodaje.
-Przepraszam.-mówi i podchodzi.-Nie powinienem był im wierzyć.
-W tę część, że jestem z Tobą tylko dlatego, że oni są razem też uwierzyłeś?-pytam i krzyżuję ręce.
Znowu cisza.
-Otóż nie. Jestem z Tobą dlatego, że Cię kocham.-przyznaję i natychmiast patrzę w ziemię. Gdzie właśnie zniknęło całe powietrze?
Zamiast odpowiedzi, czuje jak podnosi palcami mój podbródek bym na niego spojrzała, a następnie opiera swoje czoło o moje.
-Przepraszam, Cię-mówi.-To ja powinienem powiedzieć to pierwszy. Jednak nic nie mówi tylko delikatnie mnie całuje, jakby właśnie potwierdzał te słowa. Gdy brakuje nam powietrza odrywamy się od siebie.
-Na pewno wszystko dobrze z Twoją twarzą?-śmieję się.
-Jak romantycznie.-dołącza się blondyn.-To nie jest najważniejsze, najważniejsze, że wszystko między nami jest dobrze-mówi i przytula mnie. Natychmiast odwzajemniam uścisk.
-Chodźmy, zanim zaczną nas szukać-mówi Luke.
-Tak chodźmy, ale najpierw trzeba to przemyć-mówię.
-Dobrze-mówi i łapie mnie za rękę.
Idziemy do domu w ciszy, ale przyjemnej. Oboje myślimy o tym co się przed chwilą stało. Gdy wchodzimy do domu wydaje mi się, jakbyśmy wrócili z innego Świata. Kieruję się do kogoś po wodę utlenioną. Po przemyciu chłopakowi ran idziemy w kierunku kuchni, by się czegoś napić. Dostrzegam Hope, która mi macha z ramion Harrego.
-Chodźmy zatańczyć, żeby choć przez chwile poczuć się jak na imprezie-mówię i idziemy na parkiet.
Spędzamy świetnie czas, gdy około 3 stwierdzamy, że powinniśmy się zbierać.
-Jak się bawiliście?-pyta Harry.
-Bardzo dobrze, a Wy?-odpowiadam.
-Tak samo-mówi Hope.
-Ale oni to chyba najlepiej-śmieję się Harry i kiwa głową w stronę zbiorowiska ludzi. Gdy podchodzimy zauważamy spitego Jack'a i Dylana, którzy ledwo co się nie całują przy swoim 'tańcu". Wszyscy dookoła robią zdjęcia i się śmieją, natomiast my po chwili decydujemy się zmęczeni, wrócić do domu. Idę razem z Hope i rozmawiamy, o tym co powiedzą szkolni badboy'e gdy to zobaczą.
-Żebyś wiedziała!- śmieję się. -Mam Ci tyle do opowiedzenia!-mówię do Hope.
-Okay, jutro?-pyta ziewając.
-Jutro-mówię i ponawiam jej czynność.