Bohaterowie

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 10

Lilly pov 

Gdy już skończyliśmy się śmiać, usłyszałam trzask drzwi. Ehh.. to pewnie Hope. 


-Pójdę do niej- powiedziałam i wstałam, chcąc szukać przyjaciółki, lecz Luke złapał mnie za nadgarstek. 

-Poczekaj, Porozmawiajmy.. - miał taką poważna minę. Brakowało mi tu jego głupiego wyrazu twarzy. 
-Dobrze..to dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam Luka.
-Zrobiłem to, bo zrozumiałem, że tak naprawdę bardzo Cię lubię i jesteś inna, niż za jaką Cię miałem..
-Tak? To za jaką mnie miałeś? - nie widziałam o co mu chodzi. 
-Lilly proszę Cię, daj mi szansę- spuścił głowę. 
- szanse? Szanse na co?- Co on sobie wyobrażał, że co, że teraz będziemy razem? 
- Żebyśmy się lepiej poznali, proszę. - dobijał mnie ta swoją powagą. 

Wahałam się trochę co odpowiedzieć blondynowi. Z resztą co mi tam. Miał być nowy rok, nowe życie. 

-Dobrze dam Ci szanse. -odpowiedziałam już z uśmiechem. 
-Słucham? -ocknął się Hemmings. 
-no dam Ci szanse- powtórzyłam. 
- Dziękuję, mam nadzieję, że jej nie zmarnuje- jak to poważnie brzmi.. 
-ja też- powiedziałam pod nosem. 
-hm?- popatrzył w moja stronę. Cholera, Ci muzycy i ich słuch. 
- mówiłam, że chodź zjemy obiad z Harrym i Hope. - Mistrzyni kłamstw, tak to ja. 
- jasne, jasne- zaśmiał się. 
-Lilly? Co powiesz na kino po obiedzie? - zapytał. 
- okey, możemy iść. 

I kierowaliśmy się w stronę kuchni. Na kanapie w salonie dostrzegłam przyjaciółkę. Podeszłam do niej i chciałam wyciągnąć o co poszło, ale niestety nie do wiedziałam się. 

-zjesz z nami? - zapytałam Hope. 
-nie wiem czy chce jeść i jednocześnie patrzeć na tego idiotę- była zła, a nawet bardzo. 
- no chodź jest lazania. - zachęciłam ja tym. Wiedziałam, że to jedno z jej ulubionych dań. 
-ehh dobra. - zaśmiała się. 

Usiedliśmy do stołu. I zaczęliśmy jeść. 

- chce ktoś ketchup?- zapytał Harry
- ketchup do lazanii? - parsknęła Hope. 
- mój brat ma dziwne zwyczaje- oznajmiłam jej, jakby tego jeszcze nie wiedziała. 
- a ona niby nie? - wybuchł Styles. 
- no dajesz, wymień mi jakie skarbie!- krzyknęła Black. 
- hmm no nie wiem.. podsłuchiwanie?- powiedział lokaty. 

Przyglądaliśmy się temu z Lukiem. To niezły kabaret.

- nie bądź taki święty!- odpowiedziała mu. - i wiesz co? Mam jeszcze jeden dziwnym zwyczaj- Hope wstała. 

W jednej chwili wzięła z blatu łyżkę, włożyła ja do słoika z ketchupem i jednym ruchem cała czerwona maź, znalazła się na twarzy mojego brata. 

- bardzo smaczny obiad Lilly. Do zobaczenia potem, cześć Luke. I wyszła z uśmiechem na ustach. 

- no nie źle - pomyślałam. 

2 komentarze:

  1. Heeej!
    Wpadłam na wasze opowiadanie dopiero wczoraj.
    Bardzo mi się ono podoba.
    Nie wiem czemu nie macie komentarzy.
    Kiedy mogę się spodziewać następnego?
    Czekam z niecierpliwością.
    Zapraszam również do siebie:
    to-tylko-milosc-nie-boj-sie-jej.blogspot.com
    Inna tematyka, ale to nic...
    Do napisania ;**
    Nuśka x.x

    OdpowiedzUsuń