Lilly pov
Gdy już skończyliśmy się śmiać, usłyszałam trzask drzwi. Ehh.. to pewnie Hope.
-Pójdę do niej- powiedziałam i wstałam, chcąc szukać przyjaciółki, lecz Luke złapał mnie za nadgarstek.
-Poczekaj, Porozmawiajmy.. - miał taką poważna minę. Brakowało mi tu jego głupiego wyrazu twarzy.
-Dobrze..to dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam Luka.
-Zrobiłem to, bo zrozumiałem, że tak naprawdę bardzo Cię lubię i jesteś inna, niż za jaką Cię miałem..
-Tak? To za jaką mnie miałeś? - nie widziałam o co mu chodzi.
-Lilly proszę Cię, daj mi szansę- spuścił głowę.
- szanse? Szanse na co?- Co on sobie wyobrażał, że co, że teraz będziemy razem?
- Żebyśmy się lepiej poznali, proszę. - dobijał mnie ta swoją powagą.
Wahałam się trochę co odpowiedzieć blondynowi. Z resztą co mi tam. Miał być nowy rok, nowe życie.
-Dobrze dam Ci szanse. -odpowiedziałam już z uśmiechem.
-Słucham? -ocknął się Hemmings.
-no dam Ci szanse- powtórzyłam.
- Dziękuję, mam nadzieję, że jej nie zmarnuje- jak to poważnie brzmi..
-ja też- powiedziałam pod nosem.
-hm?- popatrzył w moja stronę. Cholera, Ci muzycy i ich słuch.
- mówiłam, że chodź zjemy obiad z Harrym i Hope. - Mistrzyni kłamstw, tak to ja.
- jasne, jasne- zaśmiał się.
-Lilly? Co powiesz na kino po obiedzie? - zapytał.
- okey, możemy iść.
I kierowaliśmy się w stronę kuchni. Na kanapie w salonie dostrzegłam przyjaciółkę. Podeszłam do niej i chciałam wyciągnąć o co poszło, ale niestety nie do wiedziałam się.
-zjesz z nami? - zapytałam Hope.
-nie wiem czy chce jeść i jednocześnie patrzeć na tego idiotę- była zła, a nawet bardzo.
- no chodź jest lazania. - zachęciłam ja tym. Wiedziałam, że to jedno z jej ulubionych dań.
-ehh dobra. - zaśmiała się.
Usiedliśmy do stołu. I zaczęliśmy jeść.
- chce ktoś ketchup?- zapytał Harry
- ketchup do lazanii? - parsknęła Hope.
- mój brat ma dziwne zwyczaje- oznajmiłam jej, jakby tego jeszcze nie wiedziała.
- a ona niby nie? - wybuchł Styles.
- no dajesz, wymień mi jakie skarbie!- krzyknęła Black.
- hmm no nie wiem.. podsłuchiwanie?- powiedział lokaty.
Przyglądaliśmy się temu z Lukiem. To niezły kabaret.
- nie bądź taki święty!- odpowiedziała mu. - i wiesz co? Mam jeszcze jeden dziwnym zwyczaj- Hope wstała.
W jednej chwili wzięła z blatu łyżkę, włożyła ja do słoika z ketchupem i jednym ruchem cała czerwona maź, znalazła się na twarzy mojego brata.
- bardzo smaczny obiad Lilly. Do zobaczenia potem, cześć Luke. I wyszła z uśmiechem na ustach.
- no nie źle - pomyślałam.
Heeej!
OdpowiedzUsuńWpadłam na wasze opowiadanie dopiero wczoraj.
Bardzo mi się ono podoba.
Nie wiem czemu nie macie komentarzy.
Kiedy mogę się spodziewać następnego?
Czekam z niecierpliwością.
Zapraszam również do siebie:
to-tylko-milosc-nie-boj-sie-jej.blogspot.com
Inna tematyka, ale to nic...
Do napisania ;**
Nuśka x.x
Miło :')
UsuńNastępny już opublikowany :)