Pov Lilly
-Kto to był?!
Po jego słowach stałyśmy z Hope jak jelenie w świetle reflektorów. Zamiast coś zrobić patrzyłyśmy się na siebie, oczekując, że odpowiedź sama przyjdzie.
Gdy nagle usłyszałam głos przyjaciółki:
-Emm to były..
-To on!-powiedziałam i skinęłam głową w stronę chłopaka wychodzącego z szatni.
-Tak właśnie, to on w Ciebie rzucił.-powiedziała dumnie Hope i poszłyśmy do szatni.
-Uff co to było!-powiedziałam.
-Raczej kto to był.-odpowiedziała mi Hope.
Po krótkiej przerwie zeszłyśmy na dół i skierowałyśmy się w stronę Luke'a i Harry'ego.
-Jak tam?-zapytał blondyn.
-Ja i Twoja kuzynka prawie znokautowałyśmy szkolnego badboya.-zaśmiałam się. Gdybym ja tylko wiedziała...
-Tak, ale na szczęście zwaliłyśmy na niego.-skinęła głową w stronę tamtego chłopaka.
-Tak, ale na szczęście zwaliłyśmy na niego.-skinęła głową w stronę tamtego chłopaka.
-Czekaj, powiedziałyście, że to był Dylan?-zapytał zaskoczony Harry.
-Nie wiemy jak ma na imię, ale tak chodziło nam o niego.-przytaknęłam.
-Z tego co się orientuję Dylan to najlepszy przyjaciel Jasona...Nie wiem czy Wam na pewno uwierzył.-powiedział z wahaniem Luke.
-Och dajcie spokój co może nam zrobić?-zapytała Hope. Przecież nas nie pobije.- dodała.
-Nie pozwoliłbym mu na to.-wtrącił Harry i objął brunetkę ramieniem.
-Oooo.-powiedziałam uroczo.-Jak romantycznie.-dodałam.
Luke posłał mi dziwny uśmiech, ale nie miałam czasu nad tym rozmyślać, bo zaczynała się druga lekcja.
Tym razem mieliśmy gimnastykę. Wierzcie lub nie, ale to całkiem zabawne jak wszyscy chłopcy rozciągają się, a raczej próbują.
Gdy wychodziłyśmy już z sali razem z Hope, prowadząc naszą rozmowę o nowym fanfiction, ktoś zaszedł nam drogę. Tym ktosiem okazał się nie kto inny jak Jason.
-Wiem, że to nie był Dylan.-powiedział, a chytry uśmieszek momentalnie pojawił się na jego twarzy.
-Ta cokolwiek.-powiedziała Hope.
-Radzę Wam nie robić takich rzeczy.-odpowiedział.
-To był przypadek, z resztą co nam możesz zrobić?-zapytałam.
-Daj spokój Lilly, on nic Wam nie zrobi.- nagle pojawił się Luke, stając za mną i oplatając moją talię ramionami.
-Nie byłbym tego taki pewien Hemmings.-znowu dziwny uśmiech pojawił się na twarzy Jasona.
-Masz pewność, że to nie był Twój kolega?-zmieniła temat Hope.
-Nie. Znam Dylana bardzo długo. Nie zrobiłby czegoś takiego.-odpowiedział.
-Wow, mówisz o tym jak o jakimś przestępstwie.-rzuciłam.
-No właśnie czy to było takie straszne Jason? Zabolało?-dodała Hope.
-Radzę Ci Luke przyhamuj tą swoją wyszczekaną dziewczynę i jej przyjaciółkę.-zwrócił się do blondyna.
-Uważaj na słowa.-powiedział Luke.
-Dobra chodź Lilly idziemy. Nie będziemy traciły czasu na kogoś takiego jak on.-powiedziała.
-Żebyś tego nie żałowała Hope.-warknął.
-Oo już się boimy.-krzyknęłyśmy, odchodząc pod rękę ze sobą do szatni.
*szkolny korytarz*
-Stary, co to była za scenka po wfie?
-Nie wiem, Dylan.
-Inaczej załatwiasz takie sprawy.
-Wiem, ale one są jakieś..
-Podoba Ci się, że się Ciebie nie boją?
-Pff, każdy się mnie boi, po prostu są trochę pyskate.
-Przyznaj, że Ci się podoba któraś z nich.
-Nie bawię się w dziewczyny.
-Tak i to dlatego tam z nimi stałeś i pewnie też dlatego ciągle o tym myślisz.
-O co Ci chodzi?
-O to, że któraś z nich Ci wpadła w oko, a Ty nie chcesz się przyznać i o to, że ktoś Ci się postawił.
-A co Tobie się nie podobają?
-Są naprawdę ładne i wydają się fajne, ale stary obie są zajęte.
-Przecież wiesz, że dla mnie to nie problem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz