Bohaterowie

czwartek, 10 listopada 2016

Rozdział 32

Pov Lilly

-Rzeczywiście-zaśmiała się Hope.
Czy rozmawiałam z Lukiem? Nie, jeszcze nie. Bo co ja mu powiem? Nic złego nie zrobiłam. Prawda?
Wiedziałam, że tak będzie. Zawsze tak jest. Trzeba było to zostawić jak było normalnie, a nie wchodzić w to wszystko. Pięknie jest tylko do czasu.
Szczerze mówiąc trochę się bałam kolejnego dnia w szkole. Miniemy się bez słowa? Zobaczymy.
*następny dzień rano*
-Harry!- kończ jeść, za dwie minuty wychodzimy.
-Już?-próbuje powiedzieć z pełną buzią. 
-Tak no rusz się! Nie wiem czy Hope będzie tak długo na nas czekać..-specjalnie podkreśliłam jej imię.
-Jestem gotowy!-krzyknął prawie potykając się o własny plecak.
Chyba mam na niego nowy sposób, dzięki Hope!
Podjechaliśmy do szkoły równo z dzwonkiem, no bo wiadomo. Szybko pobiegłam na salę, a potem do szatni. Gdy już byłam gotowa do treningu dostałam SMS od
 Hope:
"Za dwie godziny mamy razem matmę :( Spotkajmy się przy szafkach" 

To dziś mamy matematykę? Czy ten dzień może być gorszy? Z Lukiem nie widziałam się rano, a może to i lepiej.
-Lilly idziesz?-z rozmyślań wyrwał mnie głos Kaylee. 
-Tak, chodźmy.
Po treningu ruszyłąm prosto pod szafki, gdzie czekała na mnie przyjaciółka razem z (uwaga, uwaga) moim bratem! 
-Jak zajęcia?- zapytałam, ale nie słuchałam ich odpowiedzi, bo usłyszałam z głośników moją ulubioną piosenkę, a zaraz potem szepty, z których rozumiałam tylko coś w stylu "jaki on uroczy". 
Odwróciłam się, chcąc dowiedzieć się o kim mówią, gdy nagle ujrzałam Luke'a z bukietem ślicznych kwiatów. Idzie w moją stronę, czy wariuje? Przysięgam moja pierwsza myśl w tej chwili brzmiała: uciekaj. Jednak nie zdążyłam tego zrobić, bo Luke pojawił się przede mną:
-Hej.-powiedział.
-Cześć. 
-Lilly posłuchaj, chciałem Cię przeprosić, no wiesz za to wszystko, nie wiem co we mnie wstąpiło.-powiedział. -A no i to dla Ciebie.-dodał wręczając mi bukiet.
Stałam tam i szczerze mówiąc, nie wiedziałam co robić. Próbowałam ułożyć jakieś sensowne zdanie, ale jedyne co czułam w tej chwili to kopiącą mnie Hope. Na szczęście uratował mnie dzwonek. 
-Ja...ja musze iść-wydukałam szybko, ale poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.
-Zaczekaj. Przyjdź proszę na boisko po lekcjach.
Skinęłam tylko głową i poszłam w swoją stronę. Zajęłyśmy miejsca w klasie i czekaliśmy na nauczyciela. 
-Lilly do cholery! Co to było?-pytała Hope.
-Ja nie wiem, nie umiałam nic zrobić.- byłam zażenowana samą sobą.
-Pójdziesz tam ze mną, albo nie, jeszcze lepiej Ty i Harry pójdziecie.
-Chyba żartujesz!- krzyknęła Black.
-Black, Styles co wy znowu wyczyniacie? zapytała nasza "ukochana" nauczycielka.
- My? Niiiic. -powiedziałyśmy jednocześnie.
Po wszystkich lekcjach jakimś cudem wyciągnęłam ich ze sobą. 
-Po co mamy z Tobą iść?-zapytał Harry?
-Jak to po co? Jakby co. -oznajmiłam im. 
Mogę przysiąc, że oboje prychnęli.
Gdy doszliśmy na miejscu usłyszałam głos blondyna, śpiewającego jakaś swoją, nową piosenkę. Podeszłam bliżej ,żeby wsłuchać się w jej słowa. Cholera, była naprawdę ładna. 
-Luke, ja też przepraszam, nie chciałam się z Tobą kłócić.-wypaliłam.
-To co zgoda?-wstał wyciągając ręce, dając mi znak, żeby się przytulić.
-Zgoda.-powiedziałam i szczęśliwa wtuliłam się w blondyna. 
Czy wspominałam, że pięknie jest tylko do czasu? Po kilku sekundach odsunęliśmy się od siebie, słysząc wysoki głos bardzo ładnej, dziewczyny, która biegła w kierunku Harrego i wołała: 
-Kochanie jak ja cię dawno nie widziałam!- i rzuciła się na szyję Loczka, który stał jak wryty. 
-Kto to kurwa jest?!- krzyknęliśmy we trójkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz