Bohaterowie

wtorek, 13 grudnia 2016

Rozdział 35

Pov Lilly
 
Właśnie dlatego x należy do zbioru liczb rzeczywistych większych lub równych 4, ale mniejszych od 6. Proste prawda? No jasne. Matma jest prosta dzieci!
-Dla niej wszystko jest takie proste.-powiedziałam z wyrzutem do Hope.
-Co? Emm tak to dziwne, nic nie rozumiem.-odpowiedziała brunetka.
 
Zróbcie te zadania, o które prosiłam! Do widzenia!- powiedziała nasza ulubiona (poczujcie ten sarkazm) nauczycielka.
 
-Noo w końcu!- krzyknęłyśmy równocześnie.
-Black, Styles! Słyszałam to!- krzyknęła nasza nauczycielka matematyki, ale po chwili rzuciła nam promienny uśmiech i się zaśmiała. Miłego weekendu dziewczyny!
-Nawzajem proszę pani!- tym razem odkrzyknęłyśmy jak wzorowe uczennice.
-Więc, co zamierzasz robić w weekend?-szturchnęłam Hope łokciem.
-A ja wiem. Pewnie to co zwykle czyli serial, ff, jedzenie i spanie.-wzruszyła ramionami.-A Ty?-oddała pytanie.
-Podobnie.-zaśmiałam się.
 
Oczywiście, że chodziło mi po głowie pytanie czy nie spotka się z Harrym, ale nie chciałam być wścibska. Pewnie zapytam potem Harrego.
-O nie!-jęknęła Hope.
-Co jest?-zapytałam wyciągając strój na nasz zwykły wf.
-Harry mi właśnie napisał, że ostatnie dwie godziny lekcyjne spędzą z nami.-powiedziała.
-To chyba okay? W końcu to Twój chłopak nie?-zaśmiałam się. O tak, to ten czas na żartowanie z niej.
-Ooo nie Lilly Styles! Przypominam Ci, że Twój chłopak też tam będzie.-poruszyła brwiami.
-To nie jest mój chłopak Hope.-powiedziałam. Przecież oficjalnie nie jest prawda?
-No jasne, Lilly, jasne. Chodźmy jeśli nie chcemy się spóźnić.-pociągnęła mnie w stronę dobrze mi znanej sali gimnastycznej.
 
Gdy weszłyśmy na salę albo mi się zdawało, albo wszyscy przycichli. Wymieniłam z przyjaciółką spojrzenia, ale wzruszyłyśmy tylko ramionami, idąc do damskiej szatni. Pierwsze co nas odrzuciło to mieszanka różnych perfum. Druga rzecz to najkrótsze lub najbardziej obcisłe spodenki niektórych dziewczyn. Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że źle się dogadujemy z każdą dziewczyną. Po prostu jesteśmy zawsze we dwójkę z naszymi kolegami. Jakoś tak mamy, po prostu.
-Lilly, o co chodzi?-zapytała mnie szeptem Hope, gdy sytuacja sprzed minuty się powtórzyła.
Gdy już miałam jej odpowiedzieć, że nie mam pojęcia, usłyszałam najgorszy, znienawidzony przeze mnie i Hope głos:
-No proszę, proszę.-odezwał się nie kto inny jak Britney.-Kogo my tu mamy?.-kontynuowała.
-O co Ci chodzi?-zapytałam podejrzliwie.
Wyczuwam krótką scenkę.
-Żartujesz sobie?-parsknęła.-O nią.-skinęła głową na Hope.
-A więc słucham.-Hope przybrała naszą pozę: "jak Ci coś nie pasuje, to zaraz to inaczej rozwiążemy"
-Nie udawaj głupiej Black.-syknęła.
-Britney, możesz przejść do rzeczy? Spieszymy się.-ponagliłam ją.
-O Harrego mi chodzi, a o co?!-krzyknęła.
 
W tym momencie wszystko stało się dla nas jasne. Dziwne spojrzenia, milczenie w naszej obecności. Wspominałam już, że mamy z Hope dość dziwne zwyczaje?
Po krzyku Britney, wymieniłyśmy spojrzenia i wybuchłyśmy śmiechem- tak to właśnie my.
-I z czego Wy się tak śmiejecie?- wrzasnęła blondynka.-Jesteście nienormalne!-dodała i wyszła.
 
Dobry humor nie opuścił nas przez całą lekcję. Posyłaliśmy Britney tylko spojrzenia i przed lekcją upewniłyśmy się, że będzie miała doskonały widok na witających się Hope i Harrego.
O ile ją znam, będzie starała się jakoś to odegrać, ale nie to było teraz naszym zmartwieniem. Na koniec pierwszej lekcji graliśmy w koszykówkę, co umówmy się nie jest dobrą stroną Hope, a moją tym bardziej, chociaż gram w siatkówkę, to z kosza jestem beznadziejna. A więc gdy pierwsza lekcja się skończyła i miałyśmy odnieść piłki na miejsce, zamiast tam pójść po prostu je rzuciłyśmy. A wiadomo, że mamy największe szczęście w Nowym Jorku to trafiłyśmy w głowę i plecy szkolnego badboya. Spojrzałyśmy się szybko na siebie, a on nawet się nie odwrócił, tylko krzyknął:
-kto to był?!

-----------------------------------------------------------------------------------
Hey wszystkim ostatnio zastanawiałyśmy się czy jest w ogóle sens ciągnięcia tej historii dalej.
Nie wiemy czy ktoś to wgl czyta więc jeśli znajdą się takie osoby to zostawcie po sobie jakiś znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz