Pov Lilly
-Że co proszę?!-warknęła Hope.
-To co usłyszałaś skarbie.-powiedział sarkastycznie Harry.
-Uspokój się.-szturchnęłam go w łokieć.
-Niech ona się uspokoi i wraca do domu!-krzyknął, aż mu się jakaś żyłka pojawiła.
-O co Ci chodzi?!-Hope prawie go pchnęła.
-Wiecie co..-odezwał się Jake.-Jak sobie to wyjaśnicie to może wtedy gdzieś się wyrwiemy?
-Zapomnij.-parsknął Harry. O przysięgam dawno go takiego nie widziałam.
-Przestań! Ona nie jest Twoją zabawką!-teraz to nawet ja się wkurzyłam. -Hope, Jake idźcie ja się nim zajmę.-spojrzałam na Loczka, a Hope posłała mi dziękczynne spojrzenie i rzuciła tylko krótkie: "Narka Harry", specjalnie podkreślając jego imię.
-Coś Ty zrobiła?! Masz Ty mózg?!- zaczął się wydzierać. Nie no.. ćpał coś czy jak?
-Przestań robić szopkę na środku placu! I wiesz co? Mam Cię dość! Rób tak dalej, a na pewno Hope rzuci Ci się w ramiona. Jeszcze trochę i zostaniesz całkiem sam. Jadę do domu. A Ty..Rób sobie co chcesz!-Dlaczego zaciskał pięści? O co mu do cholery chodzi...
-Przestań robić szopkę na środku placu! I wiesz co? Mam Cię dość! Rób tak dalej, a na pewno Hope rzuci Ci się w ramiona. Jeszcze trochę i zostaniesz całkiem sam. Jadę do domu. A Ty..Rób sobie co chcesz!-Dlaczego zaciskał pięści? O co mu do cholery chodzi...
-Chodź stary..pogadamy.-powiedział Luke i rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie.
Dobrze mieć takiego Luke'a przy sobie.. Zaraz, czy ja to powiedziałam? Ugh.. Nie wierzę w siebie. Czy to możliwe, że ja się z-zz, z-za..Wybaczcie, ale jeszcze nie przejdzie mi to przez gardło. Wróćmy do Harrego i Hope. Napisałam tylko przyjaciółce, że Luke z nim pogada i że ma się dobrze bawić z Jack'iem. Całkiem miły jest. Gdy już skończyłam rozmyślać weszłam do domu i od razu odepchnęła mnie woń nikotyny. Tak, Harry zawsze jak ma problem to pali. Dziwne nie? Oczywiście wszyscy mu mówią, że ma tego nie robić, bo się uzależni, ale nie! Przecież książe zarozumialec Styles, twierdzi, że trzyma rękę na pulsie i że gdyby chciał się uzależnić to dawno by to zrobił. Czy już wspomniałam, że mój braciszek jest zadufany w sobie?
-Wyrzuć to.- powiedziałam gdy weszłam do kuchni.
-Lilly, daj spokój.-powiedział Hemmings. O nie kochany, chyba jeszcze mnie nie znasz. Ja nigdy nie odpuszczam.
-Nie Luke, on to wyrzuci zobaczysz. Tak naprawdę robi mu się niedobrze, gdy musi zapalić.
-Nie rozumiem po co to robisz?-zwrócił się do Harrego.
-Bo jest słaby, to taki rodzaj kary. Prawda?- zapytałam Loczka i wyrzuciłam mu resztę tego gówna do zlewu i zalałam wodą.
-Po co to robisz?-parsknął.
-Nie sądzisz, że to dziecinne? Z resztą komu ja to mówię.. Największe dorosłe dziecko w kraju.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.-wypuścił dym z ust.
-Wyszedłbyś chociaż na zewnątrz, znowu chcesz mieć przypał?
-Nie bój się młoda, rodzice nie wracają, zostają na delegacji jeszcze trzy dni.- wzruszył ramionami.
-Świetnie! Hope śpi dzisiaj u nas.- ucieszyłam się i chwyciłam komórkę.
-Nie dzwoń do niej.- warknął.
-Masz rację nie będę IM przeszkadzać, napiszę.-zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne, nie pisz do niej wcale.
-Booo?- znowu się zaśmiałam.
-Bo sobie tego nie życzę, żeby była w naszym domu.- odpowiedział.
-To nie koncert życzeń kochany.-zamrugałam oczami i napisałam sms do przyjaciółki: "Przyjdź dziś na noc, pora wszystko wyjaśnić". Po chwili odpisała tylko krótkie: "Będę". No tak po spotkaniu pewnie poszła do pracy. Nie myśląc długo przebrałam się w sportowe ciuchy, wzięłam słuchawki, telefon i poszłam pobiegać. Wreszcie będę mogła przemyśleć wszystko na spokojnie.
Gdy wracałam zobaczyłam Hope idącą w stronę domu z ciastkami w ręku? Czy mówiłam już, że ją kocham?
-Hope! Hooope!- zawołałam ją.
-No idę, idę.-przewróciła oczami.
-I jak tam Jake?- zapytałam ruszając brwiami.
-Całkiem spoko.-uśmiechnęła się.
-Och no, powiedz miii.
-Mogę w domu?-zaśmiała się.
-Dobra, ale.. Harry jest w domu.-powiedziałam. Szczerze liczyłam na jakiś opieprz, a ona się tylko triumfalnie uśmiechnęła.
-Świetnie. Czas na przedstawienie Lilly!- powiedziała i pchnęła drzwi wejściowe.
Dobra, nie wiem o co chodzi, ale gwarantuje będzie ciekawie.
-Luke! Czeeeeść kuzynie! Jak tam mija dzień?-prawie rzuciła się na blondyna.
-Hej Hope, wszystko fajnie. Skąd taki świetny humor?-zapytał.
-Wróciłam ze świetnej randki.-powiedziała rozmarzonym głosem.
A więc to o to jej chodziło.-pomyślałam.
-Opowiadaj w takim razie.-zachęciłam ją, a z głębi kuchni słychać było zbite szkło i ciche przekleństwo.. i oczywiście śmiech Hope. Stan rywalizacji Hope vs. Harry 1:0
-To tak-powiedziała siadając koło mnie na krzesełku przy wysepce w kuchni. -Jake jest no wiecie taki uroczy i kochany, a do tego zabawny no i naprawdę fajnie nam się rozmawiało. I najważniejsze.... nie mówi mi co mam robić!- podniosła głos i wbiła wzrok w plecy mojego brata.
-Po co to robisz?-odwrócił się.
-Ale co?-wzruszyła ramionami.
Nie no..dobra jest przysięgam.
-Jake jest taki cudowny, kochany. Gówno mnie to obchodzi! Wyjdź może od razu za niego co?!-podszedł bliżej.
-A żebyś wiedział!- też wstała.
-Zaczyna się.-usłyszałam cichy głos blondyna za swoimi plecami.
-Na to wygląda.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-A wy co tam robicie?-mierzył nas wzrokiem. No nie, to z Hope miał się kłócić.
-Nie powinno Cię to obchodzić! Co Ty sobie myślisz, że co?! Jestem pan i władca? Myślisz, że możesz tak kierować innymi?-wszystko po staremu, Hope na niego wrzeszczy.
-To mój przyjaciel i siostra.
-Co z tego? Nie masz prawa się wtrącać w ich życie, a tym bardziej w moje.-poziom irytacji u niej wspina się na wyżyny.
-Mogę, bo..- zaciął się. Ocho nie wierzę, Zatkało go. Który dzisiaj mamy? Muszę to zapisać.
-Bo co?!
-Bo nie możesz się z nim umawiać, rozumiesz?-trochę złagodniał.
-Ale wytłumacz mi dlaczego!
-Po prostu jakoś mi się nie podoba.- powiedział, jakby to było normalne.
-Dziwne by było jakby Ci się podobał.-wtrącił Luke, za co został zgromiony wzrokiem przez przyjaciela.
-Na pewno mnie przekonałeś wiesz.-rzuciła Hope.
-Nic nie rozumiesz?-zapytał.
-No proszę oświeć mnie.-machnęła rękami.
-Nie podoba mi się to, że to on się z Tobą spotyka, a nie ja! Że nie mówisz o mnie, tylko o nim. Teraz rozumiesz?-krzyknął i wyszedł, a w kuchni zapanowała dziwna cisza.
-Lilly czy on.. czy on jest zazdrosny?- zapytała cicho.
Chyba ją też zatkało.
-Na to wygląda.-odpowiedziałam.
Nagle, w kuchni pojawił się Harry i powiedział:
-Tak jestem, Black. I wiesz co jeszcze?
Hope nie zdążyła nic powiedzieć, bo Harry wpił się w jej usta.
1:1?
Nie wierzę w to wszystko!!! <333 Aaaaaa!
OdpowiedzUsuńHazza w końcu się przyznał, że ją kocha!
I jeszcze ją pocałował?!... Jestem w niebie ^^
Czuję normalnie... Szczęście?! Tak to opisać?
To jest takie śmieszne, że oni się kłócą...
Hope taka głupiutka! Nie widziała, że to zazdrości?!
Czekam kochane z niecierpliwością na next.
Nasuwa mi się jedno pytanie: Jak zareaguje Hope?!