Pov Harry
Następnego dnia wstałem i pojechałem do kwiaciarni. W domu nikogo nie było a z racji tego, ze jest sobota to Lilly musi byc u Hope. To dobrze przynajmniej Black mnie przy niej nie zabije....
Bo tego nie zrobi... Prawda?
- dzien dobry - powiedziałem wchodząc do kwiaciarni - poproszę bukiet białych róż
Za ladą stała starsza pani. Nie nie wiem może miała tak z 60 lat.
-juz sie robi - powiedziała i podeszła do wazonu z kwiatami - to co kochanieńki bardzo nabroiłeś?
- Mozna powiedzieć, ze nawet bardzo. Dawno temu wystawiłem ją dla innej i sprawiłem jej przykrość tak w wielkim skrócie - powiedziałem zażenowany
-Oj.... Biedna dziewczyna. Bedziesz sie musiał chyba postarać co?
- Tak... Bede musiał. - powiedziałem zaopatrzony w okno
Starsza pani podeszła do blatu i zaczęła przygotowywać bukiet
-problem jest w tym, ze ona jest taka nieprzewidywalna i nie mam pojęcia co zrobić -dokończyłem
Kobieta spojrzała mi w oczy i sie uśmiechnęła.
- Zależy Ci na niej. Widzę to w twoich oczach - powiedziała i podała mi bukiet - to bedzie 30 dolarów
- bez reszty - powiedziałem podając jej banknot 50 dolarowy i wyszedłem z budynku.
Nadal skołowany usiadłem za kierownica. Nie sadziłem, ze wyjścia do kwiaciarni namiesza mi w głowie. Wciąż słysze w głowie głos tej kobiety mówiący, ze mi na niej zależy
To prawda głąbie! (Kursywa xD)
Nawet jesli to ona mnie nienawidzi
Chyba po to sie starasz, zeby tak nie było (kursywa xD)
No tak ale..
Nie ma żadnego ale. Musisz przyznać sam przed sobą, ze ci na niej zależy (kursywa)
No wlasnie. Pytanie brzmi: czy to prawda?
Pov Hope
Wlasnie siedziałam na kanapie i oglądałam gwiezdne wojny kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Jezus Maria jest 10 rano! Ciekawe kto moze sie do mnie dobijać? Podeszła do drzwi i je otworzyłam.
Lilly! Cóż za niespodzianka.
Poczujcie ta ironię.
- czesc młoda! Sa rodzice? - wlazła do mieszkania
-Nie ma. Ile razy mam ci powtarzać, ze jestem tylko dwa miesiace młodsza? - powiedziałam zirytowana
- tak tak. Matt w domu? - skierowała sie w stronę salonu
- nie. Nocował wczoraj u kolegi.
- co oglądasz? Pewnie Gwiezdne Wojny, Harrego Pottera albo Szybkich i Wściekłych. Mam racje? - uniosła brwi do góry
- po pierwsze to sa moje ulubione filmy i nie powinnaś sie dziwić, a po drugie tak masz racje. Oglądam gwiezdne wojny - usiadłam koło niej na kanapie i wzięłam pilota do ręki.
-błagam no... Zobaczmy gwiazd naszych wina!
-no dobra - wywróciłam oczami - ej zaczekaj! Zanim to włączysz to powiedz mi jak było w kinie z moim kuzynem - poruszałam śmiesznie brwiami, a Lilly wybuchła śmiechem
- Bylo fajnie. Nie sądziłam, ze tak miło spędzę z nim czas - zarumieniła sie
-OOOO RUMIENISZ SIE LILLY! - zaśmiałam sie
-nieprawda!
- cokolwiek - przewróciłam oczami i zaczęłyśmy oglądać film.
Oczywiście płakałyśmy ale udało nam sie doprowadzić do ładu
Po 2 godzinach znowu usłyszałam dzwonek do drzwi. Z racji tego, ze Lilly była zbyt zajęta patrzeniem na Orlando Bloom'a to ja musiałam otworzyć.
Powiem szczerze, ze to co zastałam za drewniana powłoka mnie zaskoczyło.
A mianowicie Harry Styles trzymający bukiet białych róż.
- Hope chciałem z toba porozmawiać i cie przeprosić za wszystko - powiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem
- nie. Jesli myslisz, ze te żałosne kwiatki naprawia te wszystkie lata nienawiści to sie mylisz. - juz chciałam zamknąć drzwi ale skoro juz przyniósł te kwiaty - ale bukiet zatrzymam - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Gdy sie obróciłam zobaczyłam Lilly oparta o ścianę.
- I bardzo dobrze zrobiłaś. Niech sie chłopak troche postara. Ale patrz. Zapamiętał, ze róże to twoje ulubione kwiaty - mrugnęła i zniknęła w salonie.
Tak... Pamiętał.. Urocze w sumie.
Nie! O czym ty myslisz Hope!? Pewnie wziął pierwsze lepsze z brzegu pff
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć Wam!
Rozdział 13 już za nami!
Następny oczywiście w sobotę :')
Zapraszamy Was na nasze twittery! NIKA JULKA
sobota, 26 marca 2016
wtorek, 22 marca 2016
Cześc wszystkim! <3
Z tej strony Nika!
Ostatnio razem z Julią zastanawiałyśmy się czy by nie założyć twittera dla tego ff.
No ale zanim do tego siądziemy i to zrobimy to pewnie trochę minie, więc możecie znaleźć nas na naszych osobistych kontach :D Pytajcie o co tylko macie ochotę, piszcie do nas o czym tylko chcecie no i te sprawy XD NIKA JULKA
Z tej strony Nika!
Ostatnio razem z Julią zastanawiałyśmy się czy by nie założyć twittera dla tego ff.
No ale zanim do tego siądziemy i to zrobimy to pewnie trochę minie, więc możecie znaleźć nas na naszych osobistych kontach :D Pytajcie o co tylko macie ochotę, piszcie do nas o czym tylko chcecie no i te sprawy XD NIKA JULKA
poniedziałek, 21 marca 2016
Rozdział 12
*Harry*
Co za kretynka! Jak ona mogła mi to zrobić. Bo co, bo powiedziałem prawdę?
-zabije ją kiedyś! - powiedziałem, już na głos. Strasznie mnie smarkata wkurzyła.
- ej nie przesadzaj dobra? - druga smarkata się odezwała.
-bronisz jej? Nie widzisz co ona mi zrobiła?- zapytałem.
-wsypałeś ją!- odpowiedziała mi siostra.
-co z tego? To byliście tylko wy. -prychnąłem.
-stary, ogarnij się. Wsypujesz ją, a potem się dziwisz- powiedział Luke.
-ehh zawsze trzymacie jej stronę! Odkąd pamiętam!-wkurzyłem się na nich. Zawsze biedna i poszkodowana Hope. Szlak by ją!
-jest moja przyjaciółka! - krzyknęła Lilly.
-jestem Twoim bratem, zapomniałaś?-spytałem.
-nie nie zapomniałam.. i wiesz co? Nie zapomniałam też co jej zrobiłeś! Razem z tą cholerą Britney!
-ona tez nie zapomniała.. -wtrącił Luke.
- skąd wam się nagle na wspomnienia wzięło?- nie rozumiem o co im chodzi.
- Mam dość, że cały czas się kłócicie rozumiesz? Dogryzacie sobie na każdym kroku! Przy każdej okazji! Mam dość rozumiesz, bo dwie osoby, które Kocham się nienawidzą! Wiesz jakie to uczucie? Nie masz pojęcia. A wszystko przez co? A raczej przez kogo? Kiedyś było tak pięknie! Tylko te cholerne klauny! Co Ci strzeliło do tego łba? Pewnie ta tleniona blondyna Ci kazała? Oczywiście, że tak. Masz z nią teraz jakiś kontakt chociaż? Nie. No tak, takie są na chwile! A Hope? Pomyślałeś o niej? Jak cierpiała? Nawet jej nie przeprosiłeś!- wykrzyczała mi to prosto w twarz, może i jest nieśmiała, ale jak ma kogoś opieprzyć to robi to perfekcyjnie..
-Harry, jak dla mnie ona ma rację. Pamiętam to wszystko jakby było wczoraj a było tak dawno temu. Przemyśl to sobie- nie wierze. Luke Hemmings przyznał rację Lilly Styles. Trzeba zapisać w kalendarzu.
- a wy co takie świętoszki?!, jesteście tacy sami!
-może i tak. Zastanów się nad sobą. Wrócę za dwie godziny - oznajmiła mi Lilly.
-chodź Luke idziemy do tego kina.- moja mina musiała być bezcenna. Oni razem w kinie? Zabawne.
-narazie- usłyszałem tylko od przyjaciela i poszedłem zmyć to cholerstwo z twarzy.
*Lilly*
Miałam już po dziurki w nosie, tej całej sytuacji. Najchętniej poszłabym pobiegać, ale nie tym razem. Szłam właśnie z blondynem w stronę centrum miasta.
- nie wiedziałem, że umiesz tak głośno krzyczeć- zaśmiał się Luke.
-przestań- również się śmiałam. - Najwidoczniej jeszcze mnie nie znasz- powiedziałam mu.
-wiem i mam nadzieję, że uda mi się to zmienić- matko czy on musi mi to robić.
- Mam nadzieje, ze się pogodzą.- serio, naprawdę bym chciała.
- Ja też.
- Luke nie porozmawialiśmy w końcu.. - musiałam go zapytać. Jestem z tych osób, które muszą wiedzieć na czym stoją.
- no tak, Lilly myślę, że tu nie ma czego tłumaczyć. Myślę, że po prostu mi się podobasz. - posłał mi nieśmiały uśmiech.
- Tak nagle? Harry ma rację, robimy to samo co oni... - właśnie to mnie zastanawia najbardziej.
- Lilly na to nie ma jakiegoś wytłumaczenia, czy planu. To przychodzi tak nagle.- powiedział.
- nie wierze, zawsze jest plan.
-Hej, mała to..
-nie mów do mnie mała. - nienawidzę tego.
- Dobra, hej wielka- zaśmialiśmy się. To nie jest tak jak w siatkówce.
-podobno życie to gra.
- posłuchaj- za wszelką cenę nie przyzna mi racji.
- Racja, masz ustalone zasady, pozycje, strategie, tak?
- no tak, strategia to podstawa. - trochę nie rozumiałam, do czego dąży Luke.
- a co jeżeli, coś nie będzie szło i zmieniacie zawodniczkę?- zapytał.
- no musimy grać, żeby się przystosowała.- odpowiedziałam.
-czyli chwilowo brak strategi, musi wejść w mecz tak? - skąd on tyle wie o siatkówce.
- no tak, masz rację. Gra przychodzi z czasem sama.-chyba zaczynam chwytać.
- widzisz w tej sytuacji jest tak samo.
Dotarliśmy pod budynek kina. Było dość sporo ludzi.
- to jak na co idziemy? - zapytałam.
-mamy do wyboru horror, jakiś dramat i komedie - spojrzał na mnie.
-komedia! - powiedzieliśmy jednocześnie.
I weszliśmy do sali. Film był świetny, nieźle się uśmialiśmy. Było naprawdę fajnie, muszę przyznać, że nie znałam Luka od tej strony. Po jakieś 1,5 godzinie wracaliśmy do domu, wspominając czasy dzieciństwa. To świetne uczucie mieć tyle wspomnień. Po krótkim czasie znaleźliśmy się pod moim domem.
- Dziękuję za fajnie spędzony czas- powiedział Luke.
- ja też, było naprawdę super- uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek. - do jutra- powiedziałam na koniec i zniknęłam za drzwiami.
- pa. -usłyszałam od Luka.
Weszłam do salonu i ujrzałam Harrego leżącego na kanapie. Był chyba zdołowany, dawno go takiego nie widziałam.
- i jak było? - zapytał.
- Świetnie - odpowiedziałam szczerze, przysięgam.
-czemu my się nie możemy tak dogadywać.. - mruknął mój brat.
- dacie radę Harry- położyłam mu rękę na ramieniu. - musisz się zebrać i pogadać z nią, przeprosić.
- wiem siostra. - podniósł kącik ust.
Kierowałam się w stronę pokoju gdy usłyszałam:
-Lilly, dziękuję, że mnie opieprzyłaś.. to dało mi do myślenia.
-nie dziękuj tylko działaj- uśmiechnęłam się z nadzieją o jego zgodzie z Hope i zakopaniu toporu wojennego, co ja mówię raczej działa..
Co za kretynka! Jak ona mogła mi to zrobić. Bo co, bo powiedziałem prawdę?
-zabije ją kiedyś! - powiedziałem, już na głos. Strasznie mnie smarkata wkurzyła.
- ej nie przesadzaj dobra? - druga smarkata się odezwała.
-bronisz jej? Nie widzisz co ona mi zrobiła?- zapytałem.
-wsypałeś ją!- odpowiedziała mi siostra.
-co z tego? To byliście tylko wy. -prychnąłem.
-stary, ogarnij się. Wsypujesz ją, a potem się dziwisz- powiedział Luke.
-ehh zawsze trzymacie jej stronę! Odkąd pamiętam!-wkurzyłem się na nich. Zawsze biedna i poszkodowana Hope. Szlak by ją!
-jest moja przyjaciółka! - krzyknęła Lilly.
-jestem Twoim bratem, zapomniałaś?-spytałem.
-nie nie zapomniałam.. i wiesz co? Nie zapomniałam też co jej zrobiłeś! Razem z tą cholerą Britney!
-ona tez nie zapomniała.. -wtrącił Luke.
- skąd wam się nagle na wspomnienia wzięło?- nie rozumiem o co im chodzi.
- Mam dość, że cały czas się kłócicie rozumiesz? Dogryzacie sobie na każdym kroku! Przy każdej okazji! Mam dość rozumiesz, bo dwie osoby, które Kocham się nienawidzą! Wiesz jakie to uczucie? Nie masz pojęcia. A wszystko przez co? A raczej przez kogo? Kiedyś było tak pięknie! Tylko te cholerne klauny! Co Ci strzeliło do tego łba? Pewnie ta tleniona blondyna Ci kazała? Oczywiście, że tak. Masz z nią teraz jakiś kontakt chociaż? Nie. No tak, takie są na chwile! A Hope? Pomyślałeś o niej? Jak cierpiała? Nawet jej nie przeprosiłeś!- wykrzyczała mi to prosto w twarz, może i jest nieśmiała, ale jak ma kogoś opieprzyć to robi to perfekcyjnie..
-Harry, jak dla mnie ona ma rację. Pamiętam to wszystko jakby było wczoraj a było tak dawno temu. Przemyśl to sobie- nie wierze. Luke Hemmings przyznał rację Lilly Styles. Trzeba zapisać w kalendarzu.
- a wy co takie świętoszki?!, jesteście tacy sami!
-może i tak. Zastanów się nad sobą. Wrócę za dwie godziny - oznajmiła mi Lilly.
-chodź Luke idziemy do tego kina.- moja mina musiała być bezcenna. Oni razem w kinie? Zabawne.
-narazie- usłyszałem tylko od przyjaciela i poszedłem zmyć to cholerstwo z twarzy.
*Lilly*
Miałam już po dziurki w nosie, tej całej sytuacji. Najchętniej poszłabym pobiegać, ale nie tym razem. Szłam właśnie z blondynem w stronę centrum miasta.
- nie wiedziałem, że umiesz tak głośno krzyczeć- zaśmiał się Luke.
-przestań- również się śmiałam. - Najwidoczniej jeszcze mnie nie znasz- powiedziałam mu.
-wiem i mam nadzieję, że uda mi się to zmienić- matko czy on musi mi to robić.
- Mam nadzieje, ze się pogodzą.- serio, naprawdę bym chciała.
- Ja też.
- Luke nie porozmawialiśmy w końcu.. - musiałam go zapytać. Jestem z tych osób, które muszą wiedzieć na czym stoją.
- no tak, Lilly myślę, że tu nie ma czego tłumaczyć. Myślę, że po prostu mi się podobasz. - posłał mi nieśmiały uśmiech.
- Tak nagle? Harry ma rację, robimy to samo co oni... - właśnie to mnie zastanawia najbardziej.
- Lilly na to nie ma jakiegoś wytłumaczenia, czy planu. To przychodzi tak nagle.- powiedział.
- nie wierze, zawsze jest plan.
-Hej, mała to..
-nie mów do mnie mała. - nienawidzę tego.
- Dobra, hej wielka- zaśmialiśmy się. To nie jest tak jak w siatkówce.
-podobno życie to gra.
- posłuchaj- za wszelką cenę nie przyzna mi racji.
- Racja, masz ustalone zasady, pozycje, strategie, tak?
- no tak, strategia to podstawa. - trochę nie rozumiałam, do czego dąży Luke.
- a co jeżeli, coś nie będzie szło i zmieniacie zawodniczkę?- zapytał.
- no musimy grać, żeby się przystosowała.- odpowiedziałam.
-czyli chwilowo brak strategi, musi wejść w mecz tak? - skąd on tyle wie o siatkówce.
- no tak, masz rację. Gra przychodzi z czasem sama.-chyba zaczynam chwytać.
- widzisz w tej sytuacji jest tak samo.
Dotarliśmy pod budynek kina. Było dość sporo ludzi.
- to jak na co idziemy? - zapytałam.
-mamy do wyboru horror, jakiś dramat i komedie - spojrzał na mnie.
-komedia! - powiedzieliśmy jednocześnie.
I weszliśmy do sali. Film był świetny, nieźle się uśmialiśmy. Było naprawdę fajnie, muszę przyznać, że nie znałam Luka od tej strony. Po jakieś 1,5 godzinie wracaliśmy do domu, wspominając czasy dzieciństwa. To świetne uczucie mieć tyle wspomnień. Po krótkim czasie znaleźliśmy się pod moim domem.
- Dziękuję za fajnie spędzony czas- powiedział Luke.
- ja też, było naprawdę super- uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek. - do jutra- powiedziałam na koniec i zniknęłam za drzwiami.
- pa. -usłyszałam od Luka.
Weszłam do salonu i ujrzałam Harrego leżącego na kanapie. Był chyba zdołowany, dawno go takiego nie widziałam.
- i jak było? - zapytał.
- Świetnie - odpowiedziałam szczerze, przysięgam.
-czemu my się nie możemy tak dogadywać.. - mruknął mój brat.
- dacie radę Harry- położyłam mu rękę na ramieniu. - musisz się zebrać i pogadać z nią, przeprosić.
- wiem siostra. - podniósł kącik ust.
Kierowałam się w stronę pokoju gdy usłyszałam:
-Lilly, dziękuję, że mnie opieprzyłaś.. to dało mi do myślenia.
-nie dziękuj tylko działaj- uśmiechnęłam się z nadzieją o jego zgodzie z Hope i zakopaniu toporu wojennego, co ja mówię raczej działa..
środa, 16 marca 2016
niedziela, 13 marca 2016
Rozdział 11
Pov Hope
Wyszłam z domu Lilly trzaskając drzwiami
Ugh... Jak on mógł!?
Weszłam do swojego domu i ściągnęłam buty. Poszłam do salonu, a następnie rozłożyłam sie na kanapie.
Pewnie zastanawiacie sie dlaczego go nie cierpię Hmm?
Jak bylismy mali to bylismy najlepszymi przyjaciółmi. Oczywiście z Lilly tez no ale przyjaźń z chłopakiem jest inna niż z dziewczyną prawda?
No ale wracając to bylismy nierozłączni. Raz nawet nasze mamy zapisały nas na zajęcia z tańca towarzyskiego. No i było świetnie. Do czasu, bo jak juz wiecie jak juz jest niesamowicie to cos musi sie spieprzyć. A osoba, która sie do tego przyczyniła jest niejaka Britney.
Hmm... Jakby ją tu ładnie opisać? Taka szkolna dziwka. Sorry próbowałam i nie da sie inaczej tego określić.
Pewnego dnia ta blondynka zjawiła sie u nas w szkole. Miałam wtedy 11 lat, a Harry 12.
Krótko mówiąc uznał, ze woli Britney ode mnie. Pewnie myślicie ze przesadzam ale to nie koniec.
Z rok pózniej pojechaliśmy nad jezioro. Moja rodzina, rodzina Harrego i rodzina Britney. Wszyscy było w środku oprócz mnie, Harrego, Lilly i tej tlenionej blondynki.
Siedziałam z Lilly na drewnianym moście, na którym nie było barierek. Miałyśmy juz wracać ale jak sie odwrocilysmy zobaczyłyśmy Harrego i Britney w strojach klauna.
Wspominałam juz, że się panicznie boje klaunów? Nie? To mowię to teraz.
Strasznie sie wtedy przestraszyłam i wpadłam do wody, a ona zaczęli sie śmiać.
*Lilly pomogła mi wyjść z wody stanąć na moście.
-jak mogłeś!? Dobrze wiesz, że sie boje!
- Wiem ale zbytnio mnie to nie obchodzi. Teraz mam Britney. Jest lepsza od ciebie. Hahha kto sie boi klaunów hahah. Nawet nie wiesz jak sie cieszę, że nie mam już z toba nic wspólnego.
I w tym momencie wylali na mnie jakaś śmierdzącą maź. Spojrzałam na Harrego z bólem w oczach i uciekłam do domu płacząc.*
Teraz juz wiecie? Upokorzył mnie! Powiedział jej czego sie boje najbardziej i mnie wyśmiał. Nie byłam mu potrzebna i pewnie nadal nie jestem.
Ale wiecie co boli najbardziej? To, że ona nawet tego nie pamięta. Nie pamięta momentu kiedy zaczęłam go nienawidzić. No ale co sie dziwić? Nie zwracał juz na mnie wtedy uwagi byłam dla niego nikim....
sobota, 5 marca 2016
Rozdział 10
Lilly pov
Gdy już skończyliśmy się śmiać, usłyszałam trzask drzwi. Ehh.. to pewnie Hope.
-Pójdę do niej- powiedziałam i wstałam, chcąc szukać przyjaciółki, lecz Luke złapał mnie za nadgarstek.
-Poczekaj, Porozmawiajmy.. - miał taką poważna minę. Brakowało mi tu jego głupiego wyrazu twarzy.
-Dobrze..to dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam Luka.
-Zrobiłem to, bo zrozumiałem, że tak naprawdę bardzo Cię lubię i jesteś inna, niż za jaką Cię miałem..
-Tak? To za jaką mnie miałeś? - nie widziałam o co mu chodzi.
-Lilly proszę Cię, daj mi szansę- spuścił głowę.
- szanse? Szanse na co?- Co on sobie wyobrażał, że co, że teraz będziemy razem?
- Żebyśmy się lepiej poznali, proszę. - dobijał mnie ta swoją powagą.
Wahałam się trochę co odpowiedzieć blondynowi. Z resztą co mi tam. Miał być nowy rok, nowe życie.
-Dobrze dam Ci szanse. -odpowiedziałam już z uśmiechem.
-Słucham? -ocknął się Hemmings.
-no dam Ci szanse- powtórzyłam.
- Dziękuję, mam nadzieję, że jej nie zmarnuje- jak to poważnie brzmi..
-ja też- powiedziałam pod nosem.
-hm?- popatrzył w moja stronę. Cholera, Ci muzycy i ich słuch.
- mówiłam, że chodź zjemy obiad z Harrym i Hope. - Mistrzyni kłamstw, tak to ja.
- jasne, jasne- zaśmiał się.
-Lilly? Co powiesz na kino po obiedzie? - zapytał.
- okey, możemy iść.
I kierowaliśmy się w stronę kuchni. Na kanapie w salonie dostrzegłam przyjaciółkę. Podeszłam do niej i chciałam wyciągnąć o co poszło, ale niestety nie do wiedziałam się.
-zjesz z nami? - zapytałam Hope.
-nie wiem czy chce jeść i jednocześnie patrzeć na tego idiotę- była zła, a nawet bardzo.
- no chodź jest lazania. - zachęciłam ja tym. Wiedziałam, że to jedno z jej ulubionych dań.
-ehh dobra. - zaśmiała się.
Usiedliśmy do stołu. I zaczęliśmy jeść.
- chce ktoś ketchup?- zapytał Harry
- ketchup do lazanii? - parsknęła Hope.
- mój brat ma dziwne zwyczaje- oznajmiłam jej, jakby tego jeszcze nie wiedziała.
- a ona niby nie? - wybuchł Styles.
- no dajesz, wymień mi jakie skarbie!- krzyknęła Black.
- hmm no nie wiem.. podsłuchiwanie?- powiedział lokaty.
Przyglądaliśmy się temu z Lukiem. To niezły kabaret.
- nie bądź taki święty!- odpowiedziała mu. - i wiesz co? Mam jeszcze jeden dziwnym zwyczaj- Hope wstała.
W jednej chwili wzięła z blatu łyżkę, włożyła ja do słoika z ketchupem i jednym ruchem cała czerwona maź, znalazła się na twarzy mojego brata.
- bardzo smaczny obiad Lilly. Do zobaczenia potem, cześć Luke. I wyszła z uśmiechem na ustach.
- no nie źle - pomyślałam.
Gdy już skończyliśmy się śmiać, usłyszałam trzask drzwi. Ehh.. to pewnie Hope.
-Pójdę do niej- powiedziałam i wstałam, chcąc szukać przyjaciółki, lecz Luke złapał mnie za nadgarstek.
-Poczekaj, Porozmawiajmy.. - miał taką poważna minę. Brakowało mi tu jego głupiego wyrazu twarzy.
-Dobrze..to dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam Luka.
-Zrobiłem to, bo zrozumiałem, że tak naprawdę bardzo Cię lubię i jesteś inna, niż za jaką Cię miałem..
-Tak? To za jaką mnie miałeś? - nie widziałam o co mu chodzi.
-Lilly proszę Cię, daj mi szansę- spuścił głowę.
- szanse? Szanse na co?- Co on sobie wyobrażał, że co, że teraz będziemy razem?
- Żebyśmy się lepiej poznali, proszę. - dobijał mnie ta swoją powagą.
Wahałam się trochę co odpowiedzieć blondynowi. Z resztą co mi tam. Miał być nowy rok, nowe życie.
-Dobrze dam Ci szanse. -odpowiedziałam już z uśmiechem.
-Słucham? -ocknął się Hemmings.
-no dam Ci szanse- powtórzyłam.
- Dziękuję, mam nadzieję, że jej nie zmarnuje- jak to poważnie brzmi..
-ja też- powiedziałam pod nosem.
-hm?- popatrzył w moja stronę. Cholera, Ci muzycy i ich słuch.
- mówiłam, że chodź zjemy obiad z Harrym i Hope. - Mistrzyni kłamstw, tak to ja.
- jasne, jasne- zaśmiał się.
-Lilly? Co powiesz na kino po obiedzie? - zapytał.
- okey, możemy iść.
I kierowaliśmy się w stronę kuchni. Na kanapie w salonie dostrzegłam przyjaciółkę. Podeszłam do niej i chciałam wyciągnąć o co poszło, ale niestety nie do wiedziałam się.
-zjesz z nami? - zapytałam Hope.
-nie wiem czy chce jeść i jednocześnie patrzeć na tego idiotę- była zła, a nawet bardzo.
- no chodź jest lazania. - zachęciłam ja tym. Wiedziałam, że to jedno z jej ulubionych dań.
-ehh dobra. - zaśmiała się.
Usiedliśmy do stołu. I zaczęliśmy jeść.
- chce ktoś ketchup?- zapytał Harry
- ketchup do lazanii? - parsknęła Hope.
- mój brat ma dziwne zwyczaje- oznajmiłam jej, jakby tego jeszcze nie wiedziała.
- a ona niby nie? - wybuchł Styles.
- no dajesz, wymień mi jakie skarbie!- krzyknęła Black.
- hmm no nie wiem.. podsłuchiwanie?- powiedział lokaty.
Przyglądaliśmy się temu z Lukiem. To niezły kabaret.
- nie bądź taki święty!- odpowiedziała mu. - i wiesz co? Mam jeszcze jeden dziwnym zwyczaj- Hope wstała.
W jednej chwili wzięła z blatu łyżkę, włożyła ja do słoika z ketchupem i jednym ruchem cała czerwona maź, znalazła się na twarzy mojego brata.
- bardzo smaczny obiad Lilly. Do zobaczenia potem, cześć Luke. I wyszła z uśmiechem na ustach.
- no nie źle - pomyślałam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)