Bohaterowie

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 4

*Lilly*

Czy to przypadek? Czy to w ogóle możliwe? Jesteśmy na przedmieściach Nowego Jorku. Miliony miejsc, barów, restauracji.. Ale nie! Musiałyśmy trafić na mojego braciszka i kuzyna Hope! No świetnie.

Gdy zdążyłam zamówić kawę, już było słychać ich krzyki. Postawiłam dwa kubki z wielką ilością kalorii na stoliku.

-Ooo Dziękuję kochana jesteś- ironicznie zawołał Luke.
-O Cześć, nie zauważyłam Cię, ale dla Ciebie tez coś mam.- odpowiedziałam Hemmingsowi.
-naprawdę?-zdziwił się.
Zresztą miny Hope i Harrego wyglądały podobnie.
-Poczekaj chwile. Odwróciłam się, włożyłam rękę do kieszeni i teatralnie pokazałam blondynowi środkowy palec.
-Piątka siostro!- zaśmiała się Hope.

Wiem, że to Ty mnie popchnąłeś na auli.-Wcale nie, po prostu nie umiesz chodzić!- blondynowaty był obrażony jak dziecko.
-Dobra chodźmy coś zamówić- ponaglił go Harry.

Podczas gdy brzydsza część naszego towarzystwa poszła zamówić słodkości, przyjaciółka zaczęła mi opowiadać jak minął jej pierwszy dzień.

-No i wtedy zaczyna coś pieprzyć, że będziemy pracować w parach z drugą klasa! Z drugą rozumiesz?! A wiesz kto jest pupilkiem Smith prawda?! Twój braciszek! Będę miała z nim zajęcia! - była zbulwersowana.
-Pfff!- tak, to mój łakomy brat zakrztusił się kawa.-Jak to z nami? Co Ty gadasz?!  No nie..-jęczał Styles.

-Dobrze, że nie jesteś w muzycznej.- dźgnął mnie w żebra Luke.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze. -odparłam.
-Chodź Lilly zbieramy się.

*Dom Lilly i Harrego*
-To co byś chciała na obiad?- usłyszałam z dołu brata.
-Spaghetti! Albo lazanię, a może zapiekanke?- trudny wybór pomyślałam.
-Wstawiam wodę na makaron, a Ty idź otwórz drzwi, ktoś się dobija.
-Ty otwórz, jestem u góry!- no co ma bliżej.

*Hope*
Matko, ile można dobijać się do ich drzwi. Pewnie żadnemu z nich się dupy nie chce ruszyć. Zaczęłam zirytowana pukać coraz głośniej i mocniej, gdy moja pięść trafiła na coś twardego i to nie były drzwi..
-Black!!- krzyknął czerwony ze złości mój kochany sąsiad.
-Styles!- odpowiedziała nie mogąc pohamować śmiechu.
-Czego chcesz?!- warknął.
-Rozczaruje Cię, ale nie przyszłam do Ciebie, a do Twojej siostry.
-Kto to?-usłyszałam głos Lilly.
-A zgadnij-odpowiedział jej brat.
-O chodź, zaraz będzie obiad, Twoje ulubione Spaghetti - jak ona mnie zna.
-Cholera jasna no! Czy wy się nie nauczycie ustawiać butów w szafce?! Tylko psia dupa muszą stać na środku pokoju?!-jak dzieci.. pomyślałam juz prawie leżąc na podłodze.
-Już Leżysz na ziemii?-teraz Lilly śmiała się z mojego wypadku.
-1:1 mała. - puścił mi oczko Harry.
- Coś Ci wpadło do oka?-zapytałam bruneta.
-Na pewno nie Ty.- burknął.
- O zamknijcie się już! Smacznego życzę!-jak zwykle sytuację opanowała Lilly.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz