Pov Lilly
Zostawił mnie z pustka w głowie i dziwnym uczuciem.. w sercu? Sama nie wiem czy to serce czy żołądek. Co on sobie myśli, że co powie mi coś miłego, przepuścić w drzwiach, pocałuje i co? Po tylu latach wojny pomiędzy nami? Nie, nie, nie.. Ewidentnie coś tu jest nie tak. Pewnie jakiś durny zakład.
"A może nie"
Nie wiem jakim cudem przeszło mi to przez myśl- wkurzałam się na siebie.
"Podoba Ci się to"
Nie to nie możliwe.
"A może jednak"
O zamknij się. Głupie sumienie.
Jakby tak się dłużej zastanowić, dlaczego się kłóci my nie znajdę jednego powodu. Po prostu jakoś mnie irytuje. Odkąd pamiętam nie mogliśmy się dogadać. To jak z Harrym i Hope.
"Czekaj, a czy przeciwieństwa się nie przeciągają?"
Zaraz walne sama siebie.
Nie, muszę z nim pogadać. I z Hope.
Zorientowałam się, że stoję jak kretynka oparta o ścianę i patrze w sufit.
-Lilly! Lilly, jesteś tam? - usłyszałam głos mamy.
-Cholera, zabawki- pacnęłam się w czoło.
- Juuż idę mamo! - dałam znać, że jeszcze żyje.
Pozbierałam jakieś pojedyncze zabawki i zeszłam na dół, gdzie doznałam kolejnego szoku.
- no nie wierze.. -pomyślałam.
Stoję w swoim ogrodzie i widzę mojego brata i przyjaciółkę śmiejących się z jakiegoś zdjęcia.
Co za dzień... - pomyślałam.
-no widzisz kochanie weź przykład z brata i zacznij się dogadywać z Lukiem - powiedziała moja mama, która też obserwowała największych wrogów z NY, grzebiących w starych pudłach.
-Harry, Hope? To wy? Nikt was nie podmienił? - podeszłam do nich.
- Nie a czemu? - popatrzył na mnie głupkowato Harry.
- Nie nic, Hope z czego tak się śmieliście? - spytałam przyjaciółkę.
Wręczyła mi zdjęcia dwóch małych, uroczych brudasków z piłką.
- Harry się śmieje, że musimy zrobić powtórkę.
Teraz moja mina musiała być bezcenna. Ona to powiedziała? I teraz tak się do niego uśmiecha?
- Wszystko w porządku? - zapytałam jej.
- Tak jasne- odpowiedziała zmieszana.
Co to dzisiaj jakiś dzień dobroci dla zwierząt? Święta się zbliżają czy co? Nie, przecież dopiero wrzesień.. Nie rozumiem co im wszystkim odbija, albo ja zrzędzę?
-musimy pogadać- powiedziałam ciszej do Hope.
- okey jak skończymy, a teraz układaj swoje stare zabawki powiedziała i rzuciła mnie misiem.
- osz Ty! - zaśmiałam się i odrzuciłam zabawkę.
Robiliśmy porządki aż do kolacji. Wszyscy razem, śmiejąc się. Musze przyznać, że było naprawdę świetnie.
sobota, 30 stycznia 2016
sobota, 16 stycznia 2016
Rozdział 5
Pov Hope
Kiedy zjedliśmy obiad ktoś zadzwonił do drzwi. A dokładniej to gwałcił dzwonek. Pewnie to Luke ehh...
-siema ludzie! - krzyknął mój kochany kuzyn wchodząc z Harrym do salonu, w którym sie znajdowaliśmy
- no cześć - powiedziałam razem z Lilly.
- pani Emma jest w garażu. Powiedziała, że ty i Harry macie do niej zejść - powiedział wskazując na mnie palcem - a ja i Lilly mamy przynieść stare zabawki ze strychu - dokończył uśmiechając sie jak idiota
-no Okey - powiedziałam wstając z kanapy
Pewnie się zastanawiacie dlaczego się nie buntuje Hmmm? Dlatego, że to i tak nic nie da. Mama Harrego i moja mama wymyśliły sobie, że bylibyśmy wspaniała parą. No i takim sposobem zawsze jak każą nam coś zrobić jestem z Stylesem.
Zeszliśmy razem z zielonookim do garażu gdzie stała jego mama.
-Dzień dobry Emma - tak.... Kazała do siebie mówić po imieniu
-Cześć mamo - powiedział Harry.
-Cześć dzieciaki. Musicie wynieść te pudła na podjazd i je posegregować czyli ubrania do ubrań, narzędzia do narzędzi i tak dalej - powiedziała wskazując na stertę kartonów w kacie - jak skończycie to jesteście wolni - powiedziała i weszła do domu
Nie odzywając się do siebie zaczęliśmy przenosić pudła.
Po godzinie wszystkie pudła były zostały wyniesione. Teraz tylko je poukładać.
Podeszłam do pierwszego kartonu i je otworzyłam, zeby zobaczyć co w nim jest.
Na środku leżała ramka ze zdjęciem, a dokładniej zdjęciem moim i Harrego. Zdjęcie przedstawiało dwoje dzieci ubrudzonych trawa i ziemia.
Pamiętam ten dzień. Mieliśmy wtedy 7 lat i graliśmy w piłkę. Wtedy się jeszcze nie kłóciliśmy.....
-co tam masz? - zapytał Harry
-zdjęcie - powiedziałam wpatrując się w ramkę
- pokaż - powiedział Harry podchodząc do mnie.
Wziął zdjęcie do ręki i się uśmiechnął .
-Pamiętam ten dzień. - powiedział nadal się uśmiechając - graliśmy w piłkę i nie mogłaś przyjąć do wiadomości, że przegrałaś- uśmiechnął się do mnie. Nie był to złośliwy uśmiech, do którego jestem przyzwyczajona. Był szczery....
- Wcale nie przegrałam był remis - odwzajemniam uśmiech
- to może go rozstrzygniemy hmm? Co ty na to Black? - powiedział uśmiechając się jak dziecko, które chce zwiedzić ciastka z szafki.
-Kiedy tylko chcesz Styles - zaśmiałam sie - Ale najpierw musimy dokończyć segregować te kartony
- no cóż... Twoja przegrana musi poczekać - powiedział loczek.
- jeszcze zobaczymy - powiedziałam uderzając go żartobliwe w ramie
Pov Lilly
Gdy Hope i Harry opuścili salon my udaliśmy się schodami do góry.
-ładnie dzisiaj wygadasz - powiedział niebieskooki
- Emmm..... Dziękuję?
Blondyn przepuścił mnie w drzwiach. Co jest? Zachciało mu się być gentlemanem czy jak?
Weszliśmy do pomieszczenia rozglądając się za tymi zabawkami. Byłoby łatwiej gdyby były w jednym miejscu, a nie porozwalane gdzie się tylko da... No dobra... Trzeba poszukać.
Podeszłam do wielkiego pudła i je otworzyłam. BINGO! Teraz tylko to znieść
- Luke! Mógłbyś to znieść na dół? - zapytałam patrząc na niego jak kot z Shreka
- Dla ciebie wszystko - odpowiedział rzucając mi wielki uśmiech
-Co Ci się stało? Ostatnio jesteś jakiś... Inny
-nic się nie stało. Po prostu zauważyłem coś czego wcześniej nie zauważałem - powiedział podchodzą do mnie. Z racji tego, że byłam w kacie nie miałam gdzie uciec
-Okey..... A co zauważyłeś? - cholera... Przyparł mnie do ściany
-bardzo dużo rzeczy. Miedzy innymi to, ze jesteś niesamowita - nachylił się nade mną. Kiedy już myślałam, ze mnie pocałuje to jego głowa zmieniła kierunek i pocałował mnie w kącik ust. Odsunął sie ode mnie, uśmiechnął się i wyszedł zabierając ze sobą pudło.
CO TO DO CHOLERY BYŁO ?
Kiedy zjedliśmy obiad ktoś zadzwonił do drzwi. A dokładniej to gwałcił dzwonek. Pewnie to Luke ehh...
-siema ludzie! - krzyknął mój kochany kuzyn wchodząc z Harrym do salonu, w którym sie znajdowaliśmy
- no cześć - powiedziałam razem z Lilly.
- pani Emma jest w garażu. Powiedziała, że ty i Harry macie do niej zejść - powiedział wskazując na mnie palcem - a ja i Lilly mamy przynieść stare zabawki ze strychu - dokończył uśmiechając sie jak idiota
-no Okey - powiedziałam wstając z kanapy
Pewnie się zastanawiacie dlaczego się nie buntuje Hmmm? Dlatego, że to i tak nic nie da. Mama Harrego i moja mama wymyśliły sobie, że bylibyśmy wspaniała parą. No i takim sposobem zawsze jak każą nam coś zrobić jestem z Stylesem.
Zeszliśmy razem z zielonookim do garażu gdzie stała jego mama.
-Dzień dobry Emma - tak.... Kazała do siebie mówić po imieniu
-Cześć mamo - powiedział Harry.
-Cześć dzieciaki. Musicie wynieść te pudła na podjazd i je posegregować czyli ubrania do ubrań, narzędzia do narzędzi i tak dalej - powiedziała wskazując na stertę kartonów w kacie - jak skończycie to jesteście wolni - powiedziała i weszła do domu
Nie odzywając się do siebie zaczęliśmy przenosić pudła.
Po godzinie wszystkie pudła były zostały wyniesione. Teraz tylko je poukładać.
Podeszłam do pierwszego kartonu i je otworzyłam, zeby zobaczyć co w nim jest.
Na środku leżała ramka ze zdjęciem, a dokładniej zdjęciem moim i Harrego. Zdjęcie przedstawiało dwoje dzieci ubrudzonych trawa i ziemia.
Pamiętam ten dzień. Mieliśmy wtedy 7 lat i graliśmy w piłkę. Wtedy się jeszcze nie kłóciliśmy.....
-co tam masz? - zapytał Harry
-zdjęcie - powiedziałam wpatrując się w ramkę
- pokaż - powiedział Harry podchodząc do mnie.
Wziął zdjęcie do ręki i się uśmiechnął .
-Pamiętam ten dzień. - powiedział nadal się uśmiechając - graliśmy w piłkę i nie mogłaś przyjąć do wiadomości, że przegrałaś- uśmiechnął się do mnie. Nie był to złośliwy uśmiech, do którego jestem przyzwyczajona. Był szczery....
- Wcale nie przegrałam był remis - odwzajemniam uśmiech
- to może go rozstrzygniemy hmm? Co ty na to Black? - powiedział uśmiechając się jak dziecko, które chce zwiedzić ciastka z szafki.
-Kiedy tylko chcesz Styles - zaśmiałam sie - Ale najpierw musimy dokończyć segregować te kartony
- no cóż... Twoja przegrana musi poczekać - powiedział loczek.
- jeszcze zobaczymy - powiedziałam uderzając go żartobliwe w ramie
Pov Lilly
Gdy Hope i Harry opuścili salon my udaliśmy się schodami do góry.
-ładnie dzisiaj wygadasz - powiedział niebieskooki
- Emmm..... Dziękuję?
Blondyn przepuścił mnie w drzwiach. Co jest? Zachciało mu się być gentlemanem czy jak?
Weszliśmy do pomieszczenia rozglądając się za tymi zabawkami. Byłoby łatwiej gdyby były w jednym miejscu, a nie porozwalane gdzie się tylko da... No dobra... Trzeba poszukać.
Podeszłam do wielkiego pudła i je otworzyłam. BINGO! Teraz tylko to znieść
- Luke! Mógłbyś to znieść na dół? - zapytałam patrząc na niego jak kot z Shreka
- Dla ciebie wszystko - odpowiedział rzucając mi wielki uśmiech
-Co Ci się stało? Ostatnio jesteś jakiś... Inny
-nic się nie stało. Po prostu zauważyłem coś czego wcześniej nie zauważałem - powiedział podchodzą do mnie. Z racji tego, że byłam w kacie nie miałam gdzie uciec
-Okey..... A co zauważyłeś? - cholera... Przyparł mnie do ściany
-bardzo dużo rzeczy. Miedzy innymi to, ze jesteś niesamowita - nachylił się nade mną. Kiedy już myślałam, ze mnie pocałuje to jego głowa zmieniła kierunek i pocałował mnie w kącik ust. Odsunął sie ode mnie, uśmiechnął się i wyszedł zabierając ze sobą pudło.
CO TO DO CHOLERY BYŁO ?
niedziela, 10 stycznia 2016
Rozdział 4
*Lilly*
Czy to przypadek? Czy to w ogóle możliwe? Jesteśmy na przedmieściach Nowego Jorku. Miliony miejsc, barów, restauracji.. Ale nie! Musiałyśmy trafić na mojego braciszka i kuzyna Hope! No świetnie.
Gdy zdążyłam zamówić kawę, już było słychać ich krzyki. Postawiłam dwa kubki z wielką ilością kalorii na stoliku.
-Ooo Dziękuję kochana jesteś- ironicznie zawołał Luke.
-O Cześć, nie zauważyłam Cię, ale dla Ciebie tez coś mam.- odpowiedziałam Hemmingsowi.
-naprawdę?-zdziwił się.
Zresztą miny Hope i Harrego wyglądały podobnie.
-Poczekaj chwile. Odwróciłam się, włożyłam rękę do kieszeni i teatralnie pokazałam blondynowi środkowy palec.
-Piątka siostro!- zaśmiała się Hope.
Wiem, że to Ty mnie popchnąłeś na auli.-Wcale nie, po prostu nie umiesz chodzić!- blondynowaty był obrażony jak dziecko.
-Dobra chodźmy coś zamówić- ponaglił go Harry.
Podczas gdy brzydsza część naszego towarzystwa poszła zamówić słodkości, przyjaciółka zaczęła mi opowiadać jak minął jej pierwszy dzień.
-No i wtedy zaczyna coś pieprzyć, że będziemy pracować w parach z drugą klasa! Z drugą rozumiesz?! A wiesz kto jest pupilkiem Smith prawda?! Twój braciszek! Będę miała z nim zajęcia! - była zbulwersowana.
-Pfff!- tak, to mój łakomy brat zakrztusił się kawa.-Jak to z nami? Co Ty gadasz?! No nie..-jęczał Styles.
-Dobrze, że nie jesteś w muzycznej.- dźgnął mnie w żebra Luke.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze. -odparłam.
-Chodź Lilly zbieramy się.
*Dom Lilly i Harrego*
-To co byś chciała na obiad?- usłyszałam z dołu brata.
-Spaghetti! Albo lazanię, a może zapiekanke?- trudny wybór pomyślałam.
-Wstawiam wodę na makaron, a Ty idź otwórz drzwi, ktoś się dobija.
-Ty otwórz, jestem u góry!- no co ma bliżej.
*Hope*
Matko, ile można dobijać się do ich drzwi. Pewnie żadnemu z nich się dupy nie chce ruszyć. Zaczęłam zirytowana pukać coraz głośniej i mocniej, gdy moja pięść trafiła na coś twardego i to nie były drzwi..
-Black!!- krzyknął czerwony ze złości mój kochany sąsiad.
-Styles!- odpowiedziała nie mogąc pohamować śmiechu.
-Czego chcesz?!- warknął.
-Rozczaruje Cię, ale nie przyszłam do Ciebie, a do Twojej siostry.
-Kto to?-usłyszałam głos Lilly.
-A zgadnij-odpowiedział jej brat.
-O chodź, zaraz będzie obiad, Twoje ulubione Spaghetti - jak ona mnie zna.
-Cholera jasna no! Czy wy się nie nauczycie ustawiać butów w szafce?! Tylko psia dupa muszą stać na środku pokoju?!-jak dzieci.. pomyślałam juz prawie leżąc na podłodze.
-Już Leżysz na ziemii?-teraz Lilly śmiała się z mojego wypadku.
-1:1 mała. - puścił mi oczko Harry.
- Coś Ci wpadło do oka?-zapytałam bruneta.
-Na pewno nie Ty.- burknął.
- O zamknijcie się już! Smacznego życzę!-jak zwykle sytuację opanowała Lilly.
Czy to przypadek? Czy to w ogóle możliwe? Jesteśmy na przedmieściach Nowego Jorku. Miliony miejsc, barów, restauracji.. Ale nie! Musiałyśmy trafić na mojego braciszka i kuzyna Hope! No świetnie.
Gdy zdążyłam zamówić kawę, już było słychać ich krzyki. Postawiłam dwa kubki z wielką ilością kalorii na stoliku.
-Ooo Dziękuję kochana jesteś- ironicznie zawołał Luke.
-O Cześć, nie zauważyłam Cię, ale dla Ciebie tez coś mam.- odpowiedziałam Hemmingsowi.
-naprawdę?-zdziwił się.
Zresztą miny Hope i Harrego wyglądały podobnie.
-Poczekaj chwile. Odwróciłam się, włożyłam rękę do kieszeni i teatralnie pokazałam blondynowi środkowy palec.
-Piątka siostro!- zaśmiała się Hope.
Wiem, że to Ty mnie popchnąłeś na auli.-Wcale nie, po prostu nie umiesz chodzić!- blondynowaty był obrażony jak dziecko.
-Dobra chodźmy coś zamówić- ponaglił go Harry.
Podczas gdy brzydsza część naszego towarzystwa poszła zamówić słodkości, przyjaciółka zaczęła mi opowiadać jak minął jej pierwszy dzień.
-No i wtedy zaczyna coś pieprzyć, że będziemy pracować w parach z drugą klasa! Z drugą rozumiesz?! A wiesz kto jest pupilkiem Smith prawda?! Twój braciszek! Będę miała z nim zajęcia! - była zbulwersowana.
-Pfff!- tak, to mój łakomy brat zakrztusił się kawa.-Jak to z nami? Co Ty gadasz?! No nie..-jęczał Styles.
-Dobrze, że nie jesteś w muzycznej.- dźgnął mnie w żebra Luke.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze. -odparłam.
-Chodź Lilly zbieramy się.
*Dom Lilly i Harrego*
-To co byś chciała na obiad?- usłyszałam z dołu brata.
-Spaghetti! Albo lazanię, a może zapiekanke?- trudny wybór pomyślałam.
-Wstawiam wodę na makaron, a Ty idź otwórz drzwi, ktoś się dobija.
-Ty otwórz, jestem u góry!- no co ma bliżej.
*Hope*
Matko, ile można dobijać się do ich drzwi. Pewnie żadnemu z nich się dupy nie chce ruszyć. Zaczęłam zirytowana pukać coraz głośniej i mocniej, gdy moja pięść trafiła na coś twardego i to nie były drzwi..
-Black!!- krzyknął czerwony ze złości mój kochany sąsiad.
-Styles!- odpowiedziała nie mogąc pohamować śmiechu.
-Czego chcesz?!- warknął.
-Rozczaruje Cię, ale nie przyszłam do Ciebie, a do Twojej siostry.
-Kto to?-usłyszałam głos Lilly.
-A zgadnij-odpowiedział jej brat.
-O chodź, zaraz będzie obiad, Twoje ulubione Spaghetti - jak ona mnie zna.
-Cholera jasna no! Czy wy się nie nauczycie ustawiać butów w szafce?! Tylko psia dupa muszą stać na środku pokoju?!-jak dzieci.. pomyślałam juz prawie leżąc na podłodze.
-Już Leżysz na ziemii?-teraz Lilly śmiała się z mojego wypadku.
-1:1 mała. - puścił mi oczko Harry.
- Coś Ci wpadło do oka?-zapytałam bruneta.
-Na pewno nie Ty.- burknął.
- O zamknijcie się już! Smacznego życzę!-jak zwykle sytuację opanowała Lilly.
sobota, 2 stycznia 2016
Rozdział 3
*Hope*
Weszłam do klasy od matematyki i zajęłam swoje stałe miejsce pod oknem .
Tak... moją wychowawczynią jest babka od matmy.
Czy mogło być gorzej?
I tu was zaskoczę.
Mogło!
Pani Smith jest jedną z najmilszych nauczycieli w tej szkole. No może jest jeden minus.
Zgadnijcie kto jest jej pupilkiem?
Harry! Skąd o tym wiem?
Nie ma lekcji, na której nie jest wspomniane jaki on to jest wspaniały.
Chwilę po tym jak wszyscy zajęli miejsca do klasy weszła nauczycielka.
- Witam wszystkich po wakacjach.
Czy ona zawsze musi być taka entuzjastyczna? Tak... Musi...
- Dzień dobry pani Smith
- Zacznijmy od spraw organizacyjnych. W tym roku lekcje śpiewu, zajęcia teatralne i zajęcia taneczne będziecie mieli razem z klasą 3a - nie nie nie nie! - Będziecie w parach. Dowiecie się z kim będziecie na najbliższej lekcji śpiewu.
Błagam nie...
Klasa tego idioty? Serio?
Ugh.....
Co ja takiego zrobiłam, że życie mnie nienawidzi?
- Jak będziecie wychodzić to weźcie sobie wasz plan lekcji - wskazała na plik kartek leżących na biurku - Do zobaczenia na lekcji - i tyle ją widziano
Wstałam ze swojego miejsca, aby wziąć ten nieszczęsny plan lekcji.
Właśnie chciałam na niego spojrzeć kiedy ktoś mnie zawołał.
- Hey Hope!
- Ooooo! Cześć Jake
Jake jest wysokim brunetem o brązowych oczach.
Znamy się od podstawówki. Można powiedzieć, że się przyjaźnimy.
- Jak tam u ciebie? Jakaś wakacyjna miłość? - parsknęłam śmiechem kiedy poruszał brwiami w górę i w dół
- Nie. Nadal jestem wierna swojej lodówce
- No tak. Ty i ta twoja miłość do jedzenia z resztą Lilly nie jest lepsza. - pokiwał z rozbawieniem głową
- Ej! Nie oceniaj nas!
- hahahah dobra Hope ja już lecę. Umówiłem się z kumplami na kręgle
- Jasne jasne hahah. Przyznaj się, że chcesz obejrzeć powtórkę Mody na sukces, a nie
- Kurde, rozgryzłaś mnie. To cześć Hope! - krzyknął biegnąc w stronę swoich kumpli.
Odmachałam mu i wyszłam z klasy.
Zaraz zaraz... Czy ja o czymś przypadkiem nie zapomniałam?
A no tak! Plan lekcji!
Wyciągnęłam go z kieszeni i..... No nie.... To są chyba jakieś jaja..... Ani jednego dnia bez lekcji ze Styles'em !?
Ugh no...
Wyszłam ze szkoły kierując się w stronę bramy.
Z tego co pamiętam to tam miałam się spotkać z Lilly. Nieważne. Najwyżej zadzwoni.
- Hope! Wreszcie! Jak długo można wychodzić ze szkoły? - krzyknęła Lilly poprawiając swoją torbę
- No sorry no gadałam z Jake'iem - wywróciłam oczami
-Ehh... Chodź już. Nie chcę spotkać twojego kuzyna. A poza tym słyszałam, że masz lekcje z Harrym - powiedziała rozbawiona
- A ty skąd to wiesz?
- Harry mi powiedził - wyszczerzyła zęby w uśmiechu - Kto wie? Może wylądujecie w jednej parze? - poruszała zabawnie brwiami
- Ugh.... Nie strasz mnie - powiedziałam teatralnie łapiąc się za serce - Chodźmy już lepiej do tej kawiarni - pospieszyłam ją
Kiedy otworzyłam drzwi kawiarni zauważyłam, że wszystkie stoliki oprócz jednego są zajęte.
Pobiegłam w stronę wolnego stolika i usiadłam na kanapie w tym samym momencie co Harry
- Wynocha stąd Styles! Byłam tu pierwsza - krzyknęłam wskazują na niego palcem
- O nie cukiereczku, to ja byłem tu pierwszy
- Jeszcze raz powiesz do mnie cukiereczku to wyrwę ci te twoje loki z głowy - warknęłam
- Hey hey uspokujcie się. Przecież wszyscy się tu zmieścimy - uspokoił na Luke. A ten co tu robi?
- Nie wierzę, że to powiem ale Luke ma rację. Uspokujcie się - Lilly? Kiedy ona zdążyła kupić kawę? Co oni? Ninja czy jak?
- Dobra - fuknęłam pod nosem
- Niech będzie - przewrócił oczami Styles
Kiedyś mu coś zrobię.... Przysięgam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)